15 lipca 2012
Jak zwiększyć bezpieczeństwo rowerzystów? Zniechęcić ich do jazdy rowerem
Dlaczego policja decyduje się na łapanki rowerzystów na chodnikach i przejściach dla pieszych, które nazywa działaniem na rzecz ich bezpieczeństwa? W oparciu o dane wypadkowe z udziałem wrocławskich cyklistów uważam, że akcja jest pozorowana i nie ma nic wspólnego z poprawianiem bezpieczeństwa. W rzeczywistości wypadki zdarzają się gdzie indziej, i tam powinni uaktywnić się funkcjonariusze.
Ze smutkiem i niepokojem śledziłem informacje o kolejnym dniu akcji "Bezpieczny chodnik". W żadnym razie nie chodzi mi o usprawiedliwianie rowerzystów, którzy łamią przepisy. Często jednak uciekają oni z jezdni instynktownie, w obawie o własne zdrowie.
Podczas niedawnego Święta Wrocławskiego Rowerzysty uczestnicy wypełniali ankiety, w których pisali m.in. co skłoniłoby ich do jazdy jezdnią, a nie chodnikiem. Większość odpowiedzi dotyczyła poprawy bezpieczeństwa i lepszej infrastruktury rowerowej.
Problem zaczyna się już na poziome definicji bezpieczeństwa. Jak czytamy na stronie internetowej Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu: "Musimy mieć świadomość, że kierowcy mogą nie zauważyć nadjeżdżającego rowerzysty, często ubranego na ciemno, bez świateł i odblasków. Myśląc więc o swoim zdrowiu, życiu to właśnie kierujący jednośladem musi zadbać o swoje bezpieczeństwo i o to, aby być widocznym." Innymi słowy policja przyznaje się, że nie potrafi zapewnić rowerzystom bezpieczeństwa, a jedynym ratunkiem dla cyklistów jest bardzo dobre oświetlenie i dużo szczęścia na drodze.
Jak wiemy, policjanci przeprowadzają akcję "Bezpieczny chodnik", ponieważ rowerzyści stwarzają niebezpieczeństwo na drodze. Czy zatem rzeczywiście większość wypadków z udziałem rowerzystów ma miejsce na przejściach dla pieszych lub chodnikach, przy mocno ograniczonej widoczności?
Ogólnodostępne dane o zdarzeniach z udziałem rowerzystów w latach 2007-2011 we Wrocławiu, które pochodzą z policyjnego Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji, mówią zupełnie co innego. W ciągu poprzednich 5 lat doszło we Wrocławiu do 1183 zdarzeń z udziałem rowerzystów. Tylko 4 z nich miały miejsce nocą na nieoświetlonej jezdni. Widzimy więc wyraźnie, że nie w oświetleniu i odblaskach tkwi istota bezpieczeństwa rowerzystów.
Równie niekorzystnie dla policyjnych argumentów wygląda statystyka opisowa zdarzeń na pasach i chodnikach. Rowerzyści spowodowali w tych miejscach jedynie 8 % wszystkich odnotowanych zdarzeń. Prawdziwe przyczyny wypadków i kolizji na wrocławskich drogach są inne i przypuszczam, że policja doskonale o tym wie.
Spośród 1183 zdarzeń z udziałem rowerzystów w poprzednich 5 latach, aż 89 % to wypadki i kolizje rowerzystów z samochodami lub tramwajami (zdecydowanie najczęściej z samochodami osobowymi), z których 92 proc. wydarzyło się na drogach, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi co najmniej 50km/h. Potwierdza to obawy rowerzystów przed poruszaniem się po jezdni.
Wnioski, jak poprawić bezpieczeństwo rowerzystów nasuwają się same. Policja jednakże zamiast rzeczywiście dbać o bezpieczeństwo, woli poprawiać swoje statystyki i zniechęcać ludzi do korzystania z roweru, choć ci, jakby na przekór, coraz częściej pedałują - co wyraźnie pokazują dane Urzędu Miejskiego. Jeśli dodamy do tego brak spójnej i bezpiecznej infrastruktury rowerowej oraz malejący z roku na rok budżet rowerowy, całkowicie nieadekwatny do liczby rowerzystów w mieście, to widzimy, że zarówno miasto jak i policja nie radzą sobie z istotnym problemem.
Konkluzja z obserwacji działań policji jest również taka: zapewnić rowerzystom 100 % bezpieczeństwo najłatwiej eliminując całkowicie ruch rowerowy. To jak na razie jedyny pomysł na zmniejszenie liczby wypadków - a sprawa jest bardzo poważna. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w roku 2011 mieliśmy we Wrocławiu 2,5 razy więcej wypadków i kolizji z udziałem rowerzystów, niż w roku 2007. Warto także podkreślić, że kierunki działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa rowerzystów (zarówno infrastrukturalne, jak i prewencyjne oraz edukacyjne) zostały w ostatnich latach dwukrotnie przedstawione w opracowaniach Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, jednak najwyraźniej policja nie chce z nich korzystać.
Jakub Nowotarski
[wyróżnienia od redkacji]
List opublikowali:
Gazeta Wrocławska
Gazeta Wyborcza
TuWrocław.com
W temacie:
Policja broni pieszych przed rowerzystami, a kto obroni nas przed kierowcami i policją?
święta prawda !
100% racji poparte statystykami
Jeżdżę po ulicy w ostateczności, unikam ulic jak ognia. Dlaczego ? Chcę dożyć sędziwego wieku a sporty ekstremalne lubię ale w innej formie.
Statystyki mówią same za siebie, strach się bać
Krzysztof |
Dokładnie
Tylu ginie rowerzystów w Polsce. Lepiej nie jeździć, to niebezpieczne, poczekajmy kilka lat, może będzie lepiejstrachliwy |
postepująca psychoza strachu
jak się umie jeździć, to żadna jezdnia nie straszna. tylko trzeba wyjść troszkę dalej i zostać rowerzystą, a nie pieszym jeżdżącym na rowerze. gdybym ze strachu trzymał się chodników, to ani kilometra za miastem czy na jego peryferiach, nie byłbym w stanie przejechać.
Krzysztofie - skoro nie jeździsz po ulicach, to którędy? parkowymi alejkami, nadrzecznymi wałami?artek |
No i masz babo placek
Drogi Artku , widzę że dzielisz ludzi na rowerzystów (co jeżdżą po jezdni) i tych innych - gorszych. Nie jeżdżę po ulicach tylko tymi wszystkimi nielegalnymi chodnikami, łamię prawo na każdym kroku, parkową alejką także nie pogardzę. Za miastem to inny temat ale też preferuję pola, lasy, szutry.
I co dziwne jak obserwuję innnych obywateli tego miasta to robią dokładnie (w większości) tak jak jaKrzysztof |
co to jest ulica?
Jak w tytule. Chodnik to część ulicy. Poza miastem ulica to po prostu jezdnia. I nie ma tam nic więcej prócz pobocza, najczęściej nieutwardzonego. Używajmy precyzyjnych pojęć.Roman |
ad Krzysztof
tak jak napisał Roman - jezdnia to nie ulica, to tylko część ulicy. zaś w kwestii chodnikowców, to owszem, nie lubię chodnikowców. o ile jestem ich w stanie zrozumieć na drogach typu legnicka czy grabiszyńska, to kompletnie nie ogarniam, dlaczego pchają się na te wąskie 1-metrowe chodniczki w strefie ruchu spowolnionego, nawet na pustych drogach osiedlowych. to właśnie ta mentalna blokada, psychoza strachu - strach zroweryzowanego pieszego przed wejściem na jezdnię.
nie każda jezdnia jest niebezpieczna, nie każda jezdnia jest zawalona samochodami, a rower od zarania jest pojazdem szosowym, nie chodnikowym. wpychając się na chodnik, między pieszych, pokazujesz dokładnie taką samą arogancję i egotyzm, o jakie masz pretensje w stosunku do kierowców rzekomo rozjeżdżających rowerzystów na jezdni. jak dla mnie to jedna i ta sama kategoria ludzi, zapatrzonych w siebie, ignorujących podstawowe zasady ruchu i nie zwracających uwagi na innych na drodze. artek |
Do Artka
Nagle z wirachy szusującego miedzy samochodami zrobil nam sie misiaczek ktory jezdzi co najwyzej ulicami osiedlowymi?
Jeżdże chodnikami tam gdzie musze, a musze niemal wszedzie tam gdzie nie ma ścieżki rowerowej. Przejedź sobie od legnickiej do rynku jezdnia, to zrozumiesz dlaczego. Czesto tez (im blizej centrum tym bardziej) chodnik jest rowniejszy niz jezdnia (ktora czesto zbudowana jest z kostki).
Ja jestem zarówno kierowca, pieszym i rowerzysta. I wole o wiele bardziej rowery na chodniku gdy ide niz rowery miedzy samochodami gdy prowadze.mondry |
|