link_mdr


doreta bez recepty
duomox bez recepty
izotek bez recepty

aktualności
2012 :
  1. 1 - 12 |
  2. 13 - 24 |
  3. 25 - 36 |
  4. 37 - 48 |
  5. 49 - 60 |
  6. 61 - 72 |
  7. 73 - 84 |
  8. 85 - 96 |
  9. 97 - 106 |
  min min min min min min min min min min min min
20 listopada 2012

Léléphant et la Souris, czyli alzacka przygoda Słonia i Myszy

Podczas obchodów Święta Wrocławskiego Rowerzysty 03.06.2012 ogłoszone zostały wyniki naszego konkursu na najciekawszą relację z wycieczki rowerowej lub podróży do pracy/szkoły na rowerze.

I miejsce - główną nagrodę, którą była 3-dniowa wycieczka rowerowa po Alzacji dla 2 osób; przypadła wówczas Annie Kloczkowskiej oraz Adrianowi Słonince.

Dziś publikujemy wrażenia z wyjazdu do Alzacji, którego sponsorami byli le Comité Régional du Tourisme d’Alsace  (Alzacka Organizacja Turystyczna) oraz Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego.

Alzacja - francuska kraina rowerów Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego

 


L'éléphant et la Souris, czyli alzacka przygoda Słonia i Myszy

Na podróż do Alzacji warto było czekać. Październikowy weekend okazał się ciepły i słoneczny, a pasażerów w autobusie, który zabrał nas z Wrocławia, było tak niewielu, że można było swobodnie wyciągnąć nogi, łapy, ogony i trąby.

Przygody zaczęły się już z chwilą przybycia na dworzec Place de l’Etoile w Strasburgu o 6 rano.

Słoń zniknął w publicznej toalecie i bardzo długo się nie pojawiał. Każda Mysz wie, że w takich okolicznościach Słoniowi lepiej nie przeszkadzać, ale 10 minut czekania na zimnie to już lekka przesada, więc trzeba było interweniować. Gdy po długim łomotaniu mysimi piąstkami do drzwi wreszcie Słoń się wynurzył, okazało się, że... mył włosy. Otóż strasburska toaleta obsługiwana jest na fotokomórkę, a otwór w ścianie, skąd początkowo popłynęła tylko woda, okazał się kryć inne atrakcje – mydło i strumień powietrza.

Kulturalny Słoń, chcąc umyć buzię, nie chlapiąc przy tym na podłogę, wsadził głowę w otwór, a wtedy z dozownika popłynęło mydło, które w kontakcie z mokrą słoniową łapą zaczęło się w niekontrolowany sposób pienić. Gdy minęło zaskoczenie, dalej poszło już gładko. Wystarczyło manewrować głową tak, by płynęła tylko woda, sącząca się mizernym strumyczkiem, a potem w strumieniu powietrza wymodelować fryzurę.

Pozytywny aspekt był taki, że Słoń się ożywił i ładnie pachniał.

Przyjmując założenie, że „co jak co, ale McDonald to powinien być o tej porze otwarty”, ruszyliśmy ku najbliższemu, prowadzeni jak po sznurku wirtualną mapą tym razem lepiej przygotowanej Myszy.

Wkrótce przekonaliśmy się, że w soboty o 6 rano w Strasburgu nic nie jest otwarte, a życie budzi się naprawdę powoli, wiec żeby nie przemarznąć, wsiedliśmy do przypadkowego wagonu kolejki miejskiej i przesiadając się co parę przystanków w inny, jadący w przeciwnym kierunku, poznaliśmy miasto od podszewki.

Wraz z otwarciem wypożyczalni rowerów Espritcycles rozpoczęła się nowa zaskakująca przygoda. Przemiły Vincent wypożyczył nam tandem na całe dwa dni – tego zupełnie się nie spodziewaliśmy, z wcześniejszych ustaleń wynikało bowiem, że w niedziele wypożyczalnia jest nieczynna.

Oczywiście rower można przypiąć, a kluczyk wrzucić do skrzynki nawet o północy, ale że z Vincentem pozostał mysi dowód (zamiast kaucji w wysokości 500 euro), ten dobry człowiek zaproponował, że przyjdzie w niedzielę w nocy i rower odbierze.

Strasburg i jego rowerowe ścieżki stanęły przed nami otworem. Nie było łatwo, bo tandem obsadzony Myszą i Słoniem swoje waży i na ciasnych uliczkach przypomina niezwrotny czołg. Ponadto światła dla rowerzystów zmieniają się szybko i bez ostrzeżenia, przez co kilka razy o mały włos nie zostaliśmy rozjechani, a właściwie Słoń, bo Mysz i jej połowa roweru były już bezpieczne na chodniku.

Na naszym celowniku znalazły się wszystkie główne atrakcje miasta, w tym budynek Parlamentu Europejskiego, starówka z monumentalną i ciekawą architektonicznie katedrą Notre Dame i dzielnica zwana Petit France.

Parlament Europejski – który wita przyjezdnych łopotem flag krajów UE, zawieszonych na potężnych masztach wykonanych przez nasza stocznię gdańską (!), oraz rzeźbą wrocławskich artystów (!!) – dla dwójki rozbrykanych cyklistów okazał się mniej gościnny. Przekonaliśmy się, że po wewnętrznym patio gmachu tandemem jeździć nie wolno, a jeśli już się jeździ, trzeba umieć szybko uciekać przed pokrzykującym strażnikiem. To, na szczęście, mięliśmy opanowane do perfekcji.

W drodze do starówki przed muzeum sztuki współczesnej doszło do spotkania Człowieka Słonia z Człowiekiem Żyrafą.

Z kolei w ratuszu pod katedrą Notre Dame udało nam się obejrzeć i posłuchać manifestacji przeciw energii jądrowej, posmakować pysznych pieczonych kasztanów i mętnego trunku podawanego w opcji alkoholowej i bezalkoholowej. Nad wyborem długo się nie zastanawialiśmy.

Błądzenie po brukowanych uliczkach pełnych maleńkich kawiarenek i kwietników zaspokoiło mysi i słoniowy apetyt na miejskie atrakcje, zapakowaliśmy się więc z tandemem do pociągu i ruszyliśmy w głąb Alzacji, a mianowicie do Colmar.

Z tego miejsca wyruszyliśmy w kilkukilometrową przejażdżkę do Kayserbergu, gdzie czekały na nas kolacja i hotel.

Przemiła starsza pani z siwymi włosami w nieładzie, zapytana (najwyraźniej za bardzo z niemiecka) o drogę do Kayserbergu, odparła, że z tym akcentem nie dojedziemy. Jednak po chwili roześmiała się perliście i wskazała kierunek. Wkrótce dotarliśmy do początku Route des Vins, przepięknego Szlaku Wina wijącego się między malowniczymi miasteczkami i wioseczkami, pośród wzgórz gęsto porośniętych winoroślą. Już pierwsze przydrożne krzaki skusiły nas dojrzałymi owocami, dlatego czym prędzej zjechaliśmy na pobocze i pogwizdując, z rękami w kieszeniach, jak gdyby nigdy nic ruszyliśmy na szaber.

Do Kayserbergu dotarliśmy po zmroku, co samo w sobie było pasjonujące, jak tylko jazda tandemem przez obcą krainę być może.

Na miejscu zaproszono nas na kolację do restauracji, dokąd udaliśmy się w podskokach.
Podano dwa rodzaje tarty, kluski w sosie rieslingowym, mięsiwa na kiszonej kapuście z ziemniakami, a na koniec lody i ciasto.

Poza drobnym incydentem z udziałem nieokrzesanego Słonia i tarty, która nieoczekiwanie uskoczyła z widelca i wylądowała pod słoniowym butem, gdzie została roz-tarta, kolacja przebiegła gładko, tym bardziej że gardła przepłukaliśmy obficie miejscowym winem.

Drugiego dnia po pysznym śniadaniu wybraliśmy się na zamek w poszukiwaniu skrytki geocache.

Ta międzynarodowa zabawa dla poszukiwaczy skarbów okazała się doskonałym uzupełnieniem naszej wycieczki.

Znów podjedliśmy owoców z krzaków winorośli porastających piękne, czyste wzgórza, rozkoszując się widokiem malowniczego miasteczka usianego domkami jak pudełka zapałek, zdobionymi murem pruskim, ulicznymi lampionami i całym mnóstwem kwiatów.
Syci, a jednocześnie wciąż głodni wrażeń, wyruszyliśmy w trasę.

W słońcu i w deszczu, z szerokimi uśmiechami na twarzach i głupkowatymi przyśpiewkami na ustach, przemierzaliśmy romantyczną krainę, racząc się zakupionym po drodze Beaujolais nouveau, serem i kiełbasą. Mijając kolejno Riquewihr, Ribeauville, Bergheim i Kintzheim, zatrzymywaliśmy się w każdym z tych miasteczek i wędrowaliśmy wąskimi uliczkami w poszukiwaniu skrytek geocache, unikając przy tym spojrzeń niewtajemniczonych.
Szum tandemowych gum na równiutkim asfalcie, pagórki porośnięte winoroślą i obsadzone dziesiątkami zamków i twierdz w tle na zawsze wryły się w naszą pamięć.

Czytelnikom gorąco polecamy tę przyjazną cyklistom krainę, a organizatorom serdecznie dziękujemy!!

Ania Kloczkowska

spacer
literówka
Google podaje Kaysersberg

benek



ilosc komentarzy: 1
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ - dnia 2024 - 04 - 29
 
 
   
lista pozostałych artykułów w dziale aktualności
  1. 1 - 12 |
  2. 13 - 24 |
  3. 25 - 36 |
  4. 37 - 48 |
  5. 49 - 60 |
  6. 61 - 72 |
  7. 73 - 84 |
  8. 85 - 96 |
  9. 97 - 106 |
  1. Żeby we Wrocławiu było normalnie (rowerowo)
  2. Rowerowy Mikołaj we Wrocławiu
  3. Nowe bramy rowerowe, czyli praktyczny poradnik dla wrocławskiego rowerzysty
  4. Weź udział w ankiecie i debacie na temat skradzionych bicykli
  5. Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o pasie rowerowym na ulicy Wróblewskiego, ale nie chce wam się o to zapytać
  6. Rower we wrocławskiej komunikacji miejskiej
  7. MPK i rowerzyści [Jedziemy! #41]
  8. Interpelacja w sprawie realizacji Programu Poprawy Bezpieczeństwa w aspekcie obecnej polityki rowerowej Gminy Wrocław
  9. Fundacja Rak’n’Roll jedzie na rowerach na Zwrotnik Raka!
  10. Léléphant et la Souris, czyli alzacka przygoda Słonia i Myszy
  11. Ekowystawa „Gmina z klimatem” we Wrocławiu
  12. Niebezpiecznie na Klecińskiej
 
home
o nas
działania i opinie
miasto
rekreacja
biblioteka
warto wiedzieć
aktualności
prasa