27 czerwca 2013
Zachowanie kierowców podczas Wrocławskiego Święta Rowerzysty
Wrocławskie Święto Rowerzysty już za nami. Było fajnie, pozytywnie i zabawnie. Ale nie dla wszystkich. Czas pokazać także ciemną stronę imprezy - jak wyglądała praca naszych wolontariuszy ochraniających peleton. Poniżej ich relacje.
Ponieważ nie po raz pierwszy organizujemy masową imprezę rowerową w mieście, możemy chyba dość trafnie ocenić sytuację, która miała miejsce podczas przejazdu z okazji Święta Rowerzysty.
Konkluzja nie jest ciekawa: z taką agresją ze strony kierowców nie spotkaliśmy się jeszcze nigdy.
Osoby ochraniające peleton chciały rozjechać osobówki, autobus i dorożka. Pluto na nas, szarpano, uderzano, grożono, obrzucano wulgarnymi obelgami, taranowano ludzi i rowery. Na całe szczęście obyło się bez ofiar.
Tutaj należą się podziękowania dla policji, a także wszystkich uczestników parady, którzy pomagali nam w krytycznych momentach!
Nie wszyscy kierowcy byli chamscy - zdarzali się też tacy, którzy z uśmiechem pozdrawiali rowerzystów i potrafili się wyluzować. Nie wszystkie skrzyżowania były polem bitwy. Ale prawie wszystkie osoby ochraniające peleton doświadczyły agresji ze strony kierowców: czy to fizycznej, czy werbalnej. Ujawniły się ogromna frustracja i nienawiść ze strony kierowców wobec rowerzystów - zjawiska, z którymi rowerzyści spotykają się na co dzień, lecz w wersji "rozproszonej", czy "ukrytej".
Skąd się to bierze? Jak temu można zapobiec? Co wydarzy się podczas kolejnej imprezy?
Niestety, po raz kolejny kierowcy udowadniają, że posiadanie auta należałoby traktować jak noszenie broni. Szaleńców wymachujących w miejscach publicznych narzędziami, które zabijają, powinno się eliminować ze społeczeństwa. Zachowanie części kierowców, którym puszczały nerwy, świadczy dobitnie, iż powinno się wprowadzić obowiązkowe, okresowe badania u psychiatry, pod kątem posiadania prawa jazdy.
* * *
Wszystkim, którzy mają nam do zarzucenia "terroryzowanie miasta", pragniemy przypomnieć kilka istotnych faktów:
1. Wielka Parada Rowerowa była zgromadzeniem legalnym. Uzyskaliśmy od Urzędu i policji zgodę na wykorzystanie dróg w sposób szczególny. Oznacza to, że legalnie mogliśmy jechać na czerwonym, zajmować całą szerokość jezdni, jechać w dużej grupie, itp.
2. Paradę ochraniała policja na motocyklach i w samochodach oraz nasi wolontariusze ubrani w stosowne stroje, zaopatrzeni w gwizdki i radiotelefony. Policja blokowała skrzyżowania, a my pomagaliśmy im utrzymywać ten stan.
3. Wielka Parad Rowerowa jest wydarzeniem pokojowym, podczas którego cykliści demonstrują swoją radość z wolności, jaką daje rower. Forma demonstracji nie wynika ze złośliwości, czy też chęci sparaliżowania miasta.
4. Przejazd powoduje podobne utrudnienia, na jakie napotykają mieszkańcy miasta w przypadku: przejazdów motocyklistów, maratonów, procesji, demonstracji związkowców, parad zwolenników legalizacji marihuany, etc. Czy ktoś słyszał o szarpaniu biegaczy, wygrażaniu harlejowcom, czy pluciu kierowców na ministrantówi? Czy to przypadek, że kierowcy reagują taką agresją tylko na rowerzystów?
5. Organizatorzy co roku dokładają starań, aby o imprezie (czyli także planowanej trasie przejazdu i utrudnieniach z nią związanych) informowały szeroko media komercyjne, a także portal miejski.
6. Święto Rowerzystów odbywa się raz w roku, w niedzielę (dzień wolny od pracy). Nie jest to comiesięczna impreza, w środku tygodnia, w "godzinach szczytu".
7. Rowerzyści są takimi samymi użytkownikami dróg, jak kierowcy. Raz do roku korzystają z takich samych praw, jakie przysługują wszystkim obywatelom wolnej Polski. Raz na 365 dni korkują miasto, w przeciwieństwie do kierowców.
* * *
A tak chroniliśmy Was, drodzy rowerzyści i rowerzystki, abyście mogli bezpiecznie przejechać w peletonie przez miasto - relacje naszych wolontariuszy:
Wolontariusz 1
Pierwsze skrzyżowanie: Legnicka / Nabycińska było fajnie, tylko starsza pani strasznie komentowała: „skąd tylu rowerzystów się wzięło, chyba z całej Polski, a nie mogą się zatrzymać żebym mogła pojechać?”.
Jadąc z ul. Nabycińskiej na wysokości Dworca Świebodzkiego z ul. Robotniczej wyjechał kierowca z piskiem opon w peleton. Jechał w kierunku skrzyżowania pl. Orląt Lwowskich - tam go dogoniłem i zajechałem mu drogę. Udając się do kierowcy i pytając się co on robi, od pierwszych słów usłyszałem obelgi, że mam „wypierdalać i kim ja jestem”. Zastawiłem mu drogę, bo nie wiedziałem, gdzie pojedzie, czy czasem nie będzie miał ochoty jechać ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego tam gdzie peleton. Kierowca wysiadł i zaczął mi grozić („przypierdolić ci?”) i zaczął szarpać mój rower. Gdybym go nie trzymał za siodełko, to by nim rzucił.
Ludzie z peletonu widząc, że coś się dzieje, zaczęli się zatrzymywać. Przez radio wzywałem policje, ale bez efektu. Kierowca widząc, że zbiera się tłum próbował wycofać, ale ktoś mu drogę zajechał od tyłu. Wtedy spróbował mnie rozjechać wraz z rowerem. Nawet kierowca stojący samochodem obok wysiadł i próbował go uspokoić, ale bez skutku. Widziałem że kilkanaście osób z peletonu trzyma telefony, nie wiem, czy robili zdjęcia, czy filmowali, ale na pewno ktoś z uczestników ma to nagrane. Próbowałem się połączyć z policją przez nr 112 - trochę to trwało, ale w międzyczasie zjawił się policjant na motorze. Powiedziałem mu do czego doszło, jak kierowca się do mnie odnosił i powiedziałem mu, że udaje się na kolejny punkt. Owy kierowca nawet w obecności policjanta ubliżał mi i groził („przypierdolić ci?”).
Ostatni punkt to był skręt w ul. Bujwida z pl. Grunwaldzkiego: kierowcy strasznie się oburzali, że muszą tyle stać. Po pewnym czasie, jak pojawiły się dziury w peletonie, a ul. Bujwida się zakorkowała bo stały samochody i blokowały ulicę, wstrzymywałem peleton tak żeby Bujwida się zluzowała i w tym celu puszczałem ruch samochodowy. Był tam jeden kierowca, na którego padło, że on już musiał się zatrzymać, ale jeszcze na chama przejechał, niemal mnie potracił.
Wolontariusz 2
Pierwsze skrzyżowanie na ul. Purkyniego przeszło bez problemów, jedynym zmartwieniem było to, że nie zdarzę dojechać na czas na kolejne skrzyżowania, gdyż peleton sie bardzo rozciągnął. Z kierowcami nie było problemów, nawet niemiecka wycieczka w autokarze grzecznie czekała, aż wszyscy rowerzyści przejadą.
Na kolejnym skrzyżowaniu, Stawowa / Piłsudskiego, zajęłam stanowisko do blokowania wyjazdu tramwajowego, ale że nikt więcej nie zdarzył dojechać, policjant na motorze zablokował mi wylot ze Stawowej i poprosił żebym przeszła na druga stronę ulicy i blokowała wyjazd samochodów, zamiast wyjazdu dla tramwajów, co też zrobiłam. Znajomego, który akurat przejeżdżał, poprosiłam o zablokowanie tramwaju.
W pierwszym momencie kierowcy byli zdezorientowani tym co sie dzieje, potem ci, którzy mogli, skręcali w prawo, w Piłsudskiego. Znalazł sie tam jeden „napalony” kierowca, który nie robił sobie nic z blokady i na pełnym gazie ruszył ze skrzyżowania. Nie zareagował, jak go zgwizdalam i chciałam zatrzymać. Zatrzymał sie dopiero tuż przy peletonie i gazował tak, że niestety musiałam zatrzymać peleton i go przepuścić, bo inaczej sam by wjechał w rowerzystów.
Potem Pogotowie Gazowe chciało mnie ominąć, ale byłam pierwsza w dobiegnięciu na środek skrzyżowania i ich zatrzymałam. Po malej wymianie zdań, powiedzieli, że włączą „koguta”, co tez zrobili i wtedy zatrzymałam peleton i ich przepuściłam.
W końcu znalazł sie kierowca, który wyskoczył do mnie z aparatem, zaczął robić zdjęcia, krzyczeć na mnie, że nie mam uprawnień do blokowania ruchu i nie reagował, jak mu grzecznie tłumaczyłam, że ruch zatrzymał policjant na motorze i na jego polecenie blokuje wyjazd z ulicy. Zaczął „podburzać” innych kierowców do tego, żeby jechali i nie przejmowali sie tym ze ja stoję i blokuję skrzyżowanie.
Dołączył do niego drugi kierowca, który również chciał abym mu pokazała zezwolenie. Obaj byli niemili, wymachiwali rękoma, rzucali wyzwiskami i grozili policją robiąc zdjęcia.
W pewnym momencie nie wytrzymałam juz nerwowo i podałam swoje dane (imię i nazwisko) dla świętego spokoju.
Skrzyżowanie przysporzyło sporo nerwów, ale na szczęście po jakimś czasie dwie inne osoby z obstawy dołączyły i zostałam zwolniona z tego skrzyżowania.
Na skrzyżowaniu ulic Piastowskiej / Sienkiewicza nic sie nie działo, prócz tego, że tramwajarz najpierw sie zdenerwował, że musi czekać. Kiedy razem z innym wolontariuszem zablokowaliśmy dla niego peleton, to nagle strzelił focha i powiedział, że on teraz nie pojedzie i faktycznie pomimo zatrzymanego peletonu nie pojechał.
Wolontariusz 3
Skrzyżowanie przy Galerii Dominikańskiej (obstawiałam Wita Stwosza): kierowcy bardzo kulturalni, pomimo tego że stali prawie 25 minut. Piesi bardzo nerwowi, szczególnie babcie wychodzące z kościoła.
Skrzyżowanie przed Mostem Grunwaldzkim: jeden kierowca tak bardzo chciał wjechać w peleton, że o mały włos nie by uszkodził mojego roweru i mnie. Udało mu się mnie wyminąć, przejechał 10 m jednak ulica była pełna rowerzystów i jego usilne manewry wymijania ich, podobnie jak mnie, spełzały na niczym. Na szczęście w tym momencie podjechał do niego policjant na motorze, postraszył mandatem i koleś stanął na środku ulicy, zmuszając rowerzystów do wymijania go.
Skrzyżowanie pl. Grunwaldzki / Norwida: blokowałam wyjeżdżających z ul. Norwida, jak się okazało, ta niby mało ruchliwa uliczka stała się miejscem niezłej awantury. Początkowo kierowca chciał mnie potrącić, położyłam ręce na jego masce, dopiero się zatrzymał, trochę pokrzyczał, powiedziałam mu, że nie może teraz przejechać, że jest peleton i musi poczekać, a jak mu coś nie pasuje to zaraz podjedzie policja z nim porozmawiać. Uspokoił się. Po chwili wyszedł człowiek stojący kilka aut dalej stwierdził, że „jesteśmy terrorystami”. Po paru bluzgach, powiedział, że jedzie na pociąg i ten terroryzm spowoduje, że się spóźni.
Wolontariusz 4
Obstawiałam cztery skrzyżowania.
Plac Dominikański: naprawdę super, kierowcy grzecznie pytali się, co się tam dzieje, ile jeszcze i czy wiem, jak dojechać gdzieśtam.... naprawdę szacunek i spokój.
Skrzyżowanie Stawowa / Piłsudskiego: tutaj zetknęłam się z życzliwością policji - "jedź dalej, a my zostaniemy na tym skrzyżowaniu".
Skrzyżowanie Piłsudskiego / Kołłątaja: jedyny(!) incydent, jaki mnie spotkał; po prostu zwykła nieuprzejmość i zirytowanie ze strony kierowcy tramwaju - "pani nie może kierować ruchem, pani nie ma uprawnień" - skończyło się na dyskusji, bez rękoczynów i przykrych następstw.
Skrzyżowanie Piastowska / Sienkiewicza: cisza, spokój, nawet jakiś dziadek z flagą narodową wyszedł i nam machał.
Wolontariusz 5
Obstawiałem plac Jana Pawła II od Podwala: zostałem opluty, próbowano mnie skopać, obelgi słowne („spieprzaj świnio”, „wynocha kurwo na rowerze”, itp.), groźby („jak nie puścisz to cię przejadę”, itp.), przekleństwa (nie będę dalej cytował). Reszta skrzyżowań spokojnie.
Wolontariusz 6
Na skrzyżowaniu ulic Grodzka / Piaskowa poinformowałam kierującego dorożką, że może jechać na wprost lub w prawo. Zostałam obrzucona obelgami oraz groźbami przez pasażerkę i kierującego dorożką. Dorożka wyminęła mnie i próbowała wjechać w peleton rowerzystów. Zatrzymałam go tuż przed peletonem i poinformowałam, że dalej nie pojedzie. Dorożkarz po prostu ruszył na mnie. W tym momencie zainterweniował policjant na motorze.
Na skrzyżowaniu ulic Kościuszki / Pułaskiego kilku kierowców zignorowało mnie i na siłę wjechało w peleton.
Wolontariusz 7
Na skrzyżowaniu ulic Grodzka / Piaskowa kierujący taksówką najpierw obrzucił mnie obelgami, następnie ruszył w moją stronę. Pomimo próby zatrzymania zmuszony byłem odskoczyć na bok. Na szczęście taksówkarz skręcił w ulicę Grodzką. Na tym samym skrzyżowaniu, kierujący samochodem osobowym po zatrzymaniu ruszył z impetem w moim kierunku, przejechał tuz obok i skręcił w ulicę Świętego Ducha.
Na skrzyżowaniu ulic Kościuszki / Pułaskiego kilku kierowców zignorowało mnie i na siłę wjechało w peleton.
Wolontariusz 8
Obstawiałem skrzyżowanie Kazimierza Wielkiego / wylot Bożego Ciała. Po zablokowaniu skrzyżowania przez policję, stanąłem na środku, żeby panowie na motorach mogli jechać dalej.
Większość kierowców po kilku minutach rezygnowała z czekania i skręcała w prawo. Na odchodnym rzucali nieraz dobre słowo („spierdalać pedały”, „cioty”, „kurwy” itp.).
Jeden taksiarz nie zareagował na moją obecność i usilnie chciał przejechać w poprzek peletonu (i po moich stopach). Obudził się dopiero, jak sprzedałem mu liścia w sufit. Zaczął wtedy toczyć pianę, że mu auto biję. Wycofał się grzecznie.
Był też jakiś wielki, czarny wóz na niemieckich blacha, który jakby chciał mnie minąć niepostrzeżenie (rozmawiałem obrócony wtedy tyłem do niego). Nie udało mu się, odjechał w prawo.
Była też naburmuszona para, która koniecznie chciała skręcić z W-Z w lewo, w Szewską. Pan kierowca chciał mi udowodnić, że to zgromadzenie jest nielegalne i zaraz zawoła policję. Zachęciłem go do tego. A jako, że miałem akurat kserówkę pozwolenia na wykorzystanie dróg w sposób szczególny, dałem mu do przeczytania. Nie chciał czytać. Twierdził dalej, że to nielegalne. Kiedy poprosiłem o zwrot kartki, naburmuszona pasażerka wyrwała mu to z dłoni i oświadczyła, że nie odda. Pożegnałem ich więc i się rozstaliśmy w chmurnej atmosferze. Pojechali prosto.
Pamiętam tylko jednego pozytywnego faceta, który wysiadł z auta, oparł się o maskę i uśmiechnięty machał do rowerzystów.
Kolejne skrzyżowanie to Świdnicka / Piłsudskiego. Podobnie jak na W-Z, większość nie mogąc przejechać na wprost, skręcała w prawo, w kierunku Dworca Świebodzkiego. Jeden burak w beemce jednak koniecznie chciał się przebić. Kiedy stanąłem przed jego maską, nawiązaliśmy „konwersację”. Gdy jej wynik go nie usatysfakcjonował, próbował mnie przejechać. W ostatniej chwili uskoczyłem, ale okazało się wtedy, że jest więcej rowerzystów przed jego maską do przejechania. Zakręcił wtedy bączka wokół mnie i z piskiem opon odjechał w prawo.
Kolejny cwaniak podczepił się pod tramwaj, który przepuściliśmy i na pełnym gazie wbił się w lukę w peletonie. Nie zwolnił, gdy starałem się mu zablokować drogę. Milimetry.
Było tam jeszcze kilku pacjentów, którzy chcieli udowodnić, że muszą koniecznie przejechać, że to nielegalne, że … Ładowali się na pasy, środek skrzyżowania, żeby wyładować swoją agresję. Gdy wysiadali z aut, okazywali się mali.
Kiedy pojechałem na skrzyżowanie Piłsudskiego / Stawowa, nogi koleżanki, która tam blokowała, całe się trzęsły. Jacyś panowie, którzy powysiadali z aut, rzucali bluzgami, wymachiwali rękami, robili zdjęcia. Inni trąbili. Zluzowałem ją i sam stanąłem na torowisku. Jakiś dziadzio ukradkiem przesuwał się do skrętu w lewo w Stawową. Na szczęście była to już końcówka peletonu, poprosiłem policjanta na motorze, żeby przemówił mu do rozumu.
Wolontariusz 9
Skrzyżowanie Kazimierza Wielkiego / Ruska, lewoskręt z Ruskiej: na pierwsze skrzyżowanie przyjeżdżam zgodnie z planem. Ruch zablokowany przez otwierający peleton radiowóz, podjeżdżam więc do wylotu z Ruskiej. Kolejkę oczekujących otwiera dwóch taksówkarzy, niezbyt optymistyczny widok, ale jestem dobrej myśli. Stawiam rower w poprzek drogi, sam staję obok, oczekującym w kolejce przekazuję gestem sugestię, by wyłączyli silniki, po czym czekam. Kolega po drugiej stronie, zabezpieczający wyjazd z Rynku, także już na posterunku. Peleton jest naprawdę długi, minęło kilka minut, taksówkarz z pierwszego samochodu otwiera szybę i szorstkim tonem pyta, co to za impreza, czemu blokujemy miasto i czy długo to jeszcze potrwa. Odpowiadam, że to Wrocławskie Święto Rowerzysty, impreza oficjalna, zgłoszona i niestety musi się uzbroić w cierpliwość, bo dopóki peleton nie przejedzie nie wolno mi nikogo puścić. Podchodzą kolejni ludzie, którzy wysiedli z dalszych samochodów większość z tekstami pełnymi wyrzutów, że co my sobie wyobrażamy, że terroryzujemy miasto. „Dziecko mi w samochodzie płacze przez was!”
Przykro mi, płaczące dziecko to jednak mniejsze zło, niż perspektywa wypadku w peletonie.
Peleton dłuży się, co gorsza pojawiają się w nim przerwy. Paru osobom znudziło się czekanie i skręcają w prawo.
Stojącemu jako drugiemu w kolejce taksówkarzowi w końcu puszczają nerwy. Wykorzystując chwilę mojej nieuwagi (stałem do niego tyłem) próbuje się przepchnąć po torowisku. Zauważam go, na początek gwizdek w usta i machnięcie ręką, by się zatrzymał. Nic. Podbiegam i pukam ręką po błotniku, by stanął. Nic. Odpuszcza dopiero jak podstawiłem nogę pod zderzak. Staję przed autem, otwiera się szyba i leci w moją stronę wiązanka. Po chwili wrzucił wsteczny i wrócił na swoje miejsce, chociaż odblokował torowisko.
Peleton jest strasznie rozciągnięty, pojawiają się w nim już niekiedy kilkunastosekundowe przerwy, co budzi dodatkową frustrację u kierowców. Na szczęście niedługo później widać koniec. Uśmiecham się w stronę oczekujących, wsiadam na rower i ile sił w nogach gnam na następne skrzyżowanie.
Skrzyżowanie Małachowskiego / wyjazd z Dworcowej. Podjeżdżam tylko porozmawiać z kierowcą czekającym jako pierwszy. Na początku nie był zbyt przyjaźnie nastawiony, udało się chyba jednak w końcu jakoś dogadać. Próbuje przywołać kogoś z samego peletonu, by mi pomógł, bez skutku. Na wyjeździe z Dworcowej czeka tylko kilku kierowców, stwierdzam więc, że już trudno, potrzeba ludzi do pomocy na większych skrzyżowaniach, więc jadę dalej.
Pułaskiego / Kościuszki, wlot od zachodu. Tym razem już większe skrzyżowanie. Staję na Kościuszki od strony zachodniej. Nerwy ludziom tym razem puszczają już po minucie, kilku z rykiem silnika zawraca jadąc przez parking. Kilku innych wysiada i podchodzi. Znowu padają wyrzuty o płaczących dzieciach, spóźnionych dojazdach na dworzec, rodzących siostrach i terroryzowaniu miasta. Podchodzi też facet i zaczyna się na mnie wydzierać, czy impreza ubezpieczona, bo ktoś mu rzekomo cały bok porysował, co my sobie wyobrażamy, itd. [prawdopodobnie był to ten sam agresor, który wjechał w tłum ludzi na pl. Orląt Lwowskich – czytaj relację 1 i 10]. Nie mam czasu ani sprawdzać „zniszczeń”, ani się z nim przekomarzać. Na szczęście w samą porę przyjeżdża jeden z funkcjonariuszy policji na motocyklu i gasi całą dyskusję.
Na skrzyżowaniu Bujwida / Sienkiewicza kolega pilnuje już wjazdów od wschodu i północy, ja ustawiam się więc od zachodu. Znowu stawiam rower w poprzek i staję obok. Na razie obywa się bez obelg i taranowania, chociaż wyrzuty o straconą pracę zdążyły już polecieć.
Sytuacja na skrzyżowaniu wydaje się opanowana. Niestety zauważam, że kawałek wcześniej z wyjazdu z ul. Grunwaldzkiej kierowcy zaczęli wpychać się w peleton. Zostawiam rower w poprzek drogi na dotychczasowym posterunku i biegnę opanować sytuację. Jeden kierowca już w peleton wjechał, trudno, każę mu już bardzo ostrożnie jechać i kawałek dalej skręcić w stronę mostu. Resztę zatrzymuję i polecam zawrócić, tym razem udało się bez awantur i przepychanek. W międzyczasie zdążył podjechać już ktoś z reszty obstawy i przejąć problem.
Wracam na Bujwida / Sienkiewicza, a tam następny problem. Jeden kierowców ze wschodniego wjazdu się przedarł i próbuje skręcić w lewo w Bujwida, prosto w peleton. Ktoś go już na szczęście zatrzymał, staję przed nim, kładę rękę na masce (którą miałem na wysokości brody – terenówka) i nie, tutaj pan nie jedzie, może pan albo cofnąć, albo zawrócić. Zawrócił.
Wracam do roweru który jakoś „upilnował” sytuację na zachodnim wjeździe, tutaj znowu biadolenia i nerwy. Na szczęście sytuację znowu pomógł uspokoić policjant na motocyklu.
Wolontariusz 10
Blokowałem zjazd w lewą stronę z mostu Uniwersyteckiego na ulicę Grodzką. Kierowca dużego busa nie chciał stać w korku i próbował wjechać w peleton. Mój rower znalazł się pod kołami samochodu. Właściciel auta wyskoczył z auta i siłą próbował usunąć mnie z drogi. W tym momencie przyjechał policja. Samochód odjechał w kierunku Nowego Świata.
Drugie zdarzenie miało miejsce na placu Orląt Lwowskich. Samochód stał na środku skrzyżowania. Przed autem był policjant i rozmawiał z pasażerami pojazdu. Po kilku minutach burzliwej wymiany zdań, auto ruszyło z piskiem opon w kierunku Podwala. Ktoś z tłumu przerysował kluczem bok auta. Po krótkim pościgu policja zatrzymała pojazd przed przed budynkiem sądu.
Wolontariusz 11
Plac Strzegomski, kierunek ze Strzegomskiej, prawy pas z możliwością jazdy na wprost w Braniborską zajętą przez przejeżdżający peleton i w prawo w wolną Smolecką. Większość kierowców rozsądnie i posłusznie sygnalizuje skręt w prawo i odjeżdża powoli w Smolecką. Jeden pan w BMW nie sygnalizuje jednak zmiany kierunku jazdy i rozpędzony wjeżdża na skrzyżowanie. Przypominam mu wskazaniem przy pomocy ręki o konieczności skrętu w prawo, na co w odpowiedzi dostaję od przejeżdżającego kierowcy groźbę "urwę ci tę łapę, gnoju".
Skrzyżowanie Kościuszki / Pułaskiego, pilnuję od strony wschodniej. Ze strony zachodniej, czyli kompletnie poza moją kontrolą, przez peleton przedziera się kierowca. Przejeżdżając przez skrzyżowanie mocno przyspiesza i z premedytacją przejeżdża tuż obok mnie (stałem lekko z prawej przy środku skrzyżowania) i wyciągniętą przez otwartą szybę ręką uderza mnie solidnie w ramię. Odczuwałem bóle w przeciągu kilku kolejnych dni. Warto podkreślić, że widziałem tę osobę pierwszy raz na oczy. W związku czym padłem ofiarą agresji skierowanej nie personalnie, ale w kierunku wszystkich rowerzystów uczestniczących w Wielkiej Paradzie Rowerowej.
* * *
Jeśli ktoś dysponuje nagraniami / zdjęciami z zajść na skrzyżowaniach, prosimy o podsyłanie ich na nasz adres - najlepiej w formie linków.
P. S. Liczba relacji nie odpowiada liczbie wolontariuszy pracujących przy ochronie peletonu.
Radek Lesisz
nie tylko kierowcy....
Wiozłem na plecach głośniki, na Pułaskiego poleciały na mnie jajka z okien....Maciek |
Dzicz !
Takich zachowan bedzie wiecej. Bo rowerzystow jest wiecej i sa bardziej widoczni.
Bez przykazu 'z gory' zeby policja takie zachowania ukrocila nic sie nie zmieni.
Za probe zmiany status quo zaplacilmy doslownie wlasna krwia.
Smutne ale prawdziwe.
Jedyna nadzieje widze w tym, ze w pewnym momencie, gd rowerzystow bedzie naprawde duzo moze sie to uspokoic.
Ciezej traktowac rowerzyste jak smiecia na drodze gdy na przyklad twoja corka czy zona jezdzi rowerem.Arek |
?
Ja powiem tak. Brałem udział w tym święcie i bawiłem się naprawdę fajnie. Jak po prostu czytam te wszystkie rzeczy co przeżyli Ci wolontariusze to po prostu nie mogę sobie tego jakoś uzmysłowić "przejechać rowerzystę" z powodu tego że wstrzymuje ruch. Przecież to jest jawne zagrożenie zdrowia i życia. Ja się pytam skoro się mówi o tym i piszę tutaj tak jawnie. To czy ktoś ma nr rejestracyjne czy choćby nagranie albo co kolwiek. Rowerzystów się karci mandatami za spokojną jazdę po chodniku (BO TAK JEST BEZPIECZNIEJ) a takie rzeczy jakie miały miejsce w przypadku wolontariuszy przechodzą płazem. I uwierzcie mi nic się nie zmieni i będzie jeszcze gorzej. Ile policja wystawiła mandatów podczas tego święta kierowcom ? Żadnego !!! Więc z całym szacunkiem dla wszystkich daj my sobie spokój z mówieniem i bezpieczeństwie o wspólnym korzystaniu z drogi z kierowcami samochodów. Sam jestem kierowcą i to ciężarówki. Jak widzę rowerzystę to ja po prostu od niego uciekam jak najdalej bo zdrowia a już tym bardziej życia mu nie zwrócę. Nikt sobie z kierowców w tym mieście nie zdaje sprawy że w starciu rower-samochód to rower jest na dalekiej pozycji przegranej. Wiecie zamiast budować znaczy się szukać i wymyślać coraz to nowe ścieżki co raz to dziwaczniejsze powinno się chyba wziąść te kretyńskie przepisy i usunąć z nich linijkę że rowerem nie można po chodniku jechać. Mówię o normalnie jadących i uważających na pieszych. Piratów chodnikowych wyłapywać od razu. Wydaje mi się że życie będzie lepsze i łatwiejsze zamiast tracić zdrowie i życie pod kołami samochodów. Adrian |
Na mnie i mojego chłopaka zostało wylane całe wiadro wody podczas gdy przejeżdżaliśmy przez ul. Pułaskiego. Na pl. Jana Pawła widzieliśmy jak motorniczy wyszedł z tramwaju i wyzywał do wolontariusza.
Impreza bardzo fajna , braliśmy udział w niej po raz 2 i również wcześniej nie spotkaliśmy się z taką nieżyczliwością wśród kierowców, bądź gapiów.
Kierowcy są bardzo wrogo nastawieni do rowerzystów spotykamy się z tym na co dzień, ponieważ rower jest naszym głównym środkiem lokomocji. Piesi też nie zważają na ścieżki rowerowe ,a jak się zwróci im uwagę to dopiero można się nasłuchać.
E & M |
Kierowcy na badania do psychiatrów.
Zgadzam się z autorem przedmowy - kierowców powinno się kierować na badania psychiatryczne bo takiej agresji dawno nie widziałem. Sam jestem kierowcą, ale przede wszystkim rowerzystą i nie rozumiem jakim trzeba być, za przeproszeniem,tępym pacanem bez szkoły, żeby tak się zachowywać. Pozdrawiam kierowcę czarnej BMW z placu Orląt Lwowskich który w swej nie pohamowanej furii najechał mi na tylno koło i prawie staranował.Widziałem jak ktoś w nagrodę za jego głupotę zostawił mu 'małą pamiątkę' na drzwiach jego wiejskiego wozu. Wyobraźmy sobie, że takich ludzi w pociskach na kołach jest cała masa na ulicach Wrocławia i życzmy naszym dzieciom bezpiecznej drogi do szkoły na rowerze.Michał |
Skrzyżowanie WZ i Gepperta
Końcówka peletonu dużo dzieci. Skrzyżowanie nie było obstawiane przez nikogo. "Pan" w taksówce rusza jak pojawia się dziura w peletonie i zawraca na przejściu dla pieszych. Wjeżdża w zamkową. Kolejny "pan" przejeżdża mi prawie po stopach i o mało co nie potrąca kobiety oraz jej córki. Poza tym standardowo że ja to jestem homo i kurwa. Plucie też było. Ogólnie potem jechałem już na samym końcu peletonu i widziałem co się "pięknego" dzieje.
Sugestia na przyszły rok poproście policje żeby wzięła kilku chłopa z prewencji i niech oni wypisują mandaty tylko za wypowiedziane wulgaryzmy. Gwarantuję, że wyrobią normę na cały rok. Konrad |
Gopro
Na przyszły rok zabieram ze sobą GoPro. Nie będzie zmiłuj się dla takich cwaniaków samochodowych. Zamierzam udokumentować takie incydenty, niestety ale obrażanie, wyzywanie, zastraszanie na to też są paragrafy. Mając dowód dosłownie (nagranie) w końcu posypią się mandaty. I ja sobie tego już dopilnuje.Adrian |
Za mało Policji
Z powyższych opisów wynika jasno, że w obstawie brało udział zdecydowanie za mało policjantów. Gdyby na każdym skrzyżowaniu u wylotu każdej drogi stał przynajmniej jeden, a obok niego wolontariusze, to nie byłoby aż tak wielkiej agresji ze strony puszkowców.
A na prawo jazdy powinny być wprowadzone obowiązkowe i okresowe badania psychiatryczne...Marek |
Spora część polskich kierowców to bydło
I niestety widać to wyraźnie po powrocie z zagranicy. Takiego zbydlęcenia, chamstwa, agresji nie widziałem nigdzie poza Polską. Badania psychiatryczne dla kierowców nie rozwiążą sprawy, bo wielu z nich i tak jeździ nie posiadając prawa jazdy. Jedyne co można zrobić to: karać, karać, karać, i jeszcze raz karać. Normalnego człowieka można nauczyć pewnych zachowań, natomiast zwierzę można jedynie wytresować. W tym przypadku mandatami za każde, najdrobniejsze przewinienie. Może wtedy skończyłoby się terroryzowanie pieszych i rowerzystów, czy niszczenie chodników i trawników złomem.Jacek |
ale...
Ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że o karaniu mandatami kierowców w tym kraju można tylko pomarzyć - w końcu ważniejsze jest wystawianie mandatów rowerzystom za spokojną jazdę po chodniku, albo pieszym za przejście na czerwonym świetle przez pustą jezdnię. Przydałaby się w Polsce niemiecka drogówka żeby to rozwydrzone zmotoryzowane towarzystwo ustawić do pionu.Jacek |
ryba psuje się od głowy
rozmawiałem kilka dni temu ze strażnikiem miejskim o prowadzonej przez nich akcji łapania rowerzystów (siedzą w krzakach na klecińskiej i łapią ludzi wracających z pracy rowerami).
pierwsze słowa strażnika brzmiały:
"...bo my walczymy z rowerzystami..."
ręce i spodnie opadają
scatto fisso ;) |
|