Remont Krupniczej zakończony. Co z tego mają rowerzyści?

Remont Krupniczej obnaża wsteczne myślenie o mobilności Wrocławian - pisaliśmy w lipcu, donosząc o skandalicznej zastępczej organizacji organizacji ruchu na ul. Świdnickiej, związanej z prowadzonym remontem Krupniczej.

Dziś moglibyśmy do tego tytułu jeszcze dodać jedno zdanie: za 11,7 mln zł utrwalono samochodowe status-quo, a rowerzyści nie zyskali na tym prawie nic.

• Tak, cieszymy się, że powstał przejazd dla rowerów przy NFM. Ale przejazd był i przed remontem, tyle, że bliżej skrzyżowania (został przesunięty wraz z przejściem dla pieszych).
• Tak, cieszymy się, że powstały śluzy dla rowerów. Tyle, że śluzy mają wtedy sens, gdy można do nich dojechać omijając samochody. Tutaj nie ma takiej możliwości. Rowerzyści powinni mieć możliwość jazdy torowiskiem.
• Tak, cieszymy się że jest bezpieczniej dzięki przystankom wiedeńskim (jeśli tylko auta nie korzystają z torowiska albo nie blokują wyjścia z tramwajów). Tyle, że pierwotnie nie miało być tutaj ŻADNYCH samochodów - miał być deptak z dopuszczonymi tramwajami i rowerami.
• Tak, cieszymy się, że Krupnicza jest teraz strefą tempo 30. Tyle, że barierą pozostał DOJAZD do Krupniczej od południa. W tym temacie nic się nie zmieniło. Choć były plany uspokojenia ruchu na ul. Sądowej.
• Tak, cieszymy się, że wreszcie zlikwidowano absurdalną organizację ruchu na Świdnickiej. Ale ona w ogóle nigdy nie powinna mieć miejsca.

Niestety, remont Krupniczej powielił i utrwalił najgorszą przeszkodę, jaką jest brak możliwości lewoskrętu w Kazimierza Wielkiego.

I nie pomogą tutaj żadne zaklęcia, że przecież się nie da, że przecież teraz tak ładnie i bez dziur, że będzie można przez Zamkową, etc.

Remont Krupniczej nie przełożył wajchy. A mógł. Będzie tak, jak było, tylko że bardziej schludnie. Bo zabrakło wizji i odwagi. Wielka szkoda. Mogło być naprawdę czym się chwalić...

Zobacz projekt Krupniczej.

Radek Lesisz