II Wrocławski Alleycat, czyli QuickSilverAlley z założenia nastawiony był na prawdziwe miejskie ściganie. Na starcie stanęło 11 zawodników i po raz kolejny nie zabrakło nam płci pięknej.
Na rozgrzewkę na ul. Międzyrzeckiej odbył się pierwszy wrocławski sprint na około 500 metrów, z „nawrotką”. Start parami, przegrany odpada, wygrany przechodzi do następnej rundy. Zacięta walka (nie bez upadków:-) wyłoniła zwycięzców, którzy nagrodzeni zostali stosownymi medalami. Miejsce pierwsze przypadło Maćkowi Krawczykowi.
No, ale do rzeczy. Właściwy wyścig wystartował o 15:40. Tym razem nie było poszczególnych zadań do rozwiązywania, za to sam wyścig był jednym wielkim zadaniem. Zawodnicy mieli do zaliczenia 8 punktów kontrolnych w odpowiedniej kolejności, na których zbierali pieczątki potwierdzające ich obecność. Oprócz trzech wrocławskich knajp (Pod Kasztanami, U Zająca, Pub Rejs) musieli między innymi dostać się na dach Galerii Dominikańskiej (o dziwo, znaleźli się śmiałkowie, którzy wjechali tam rowerem), zaliczyć szczyt Kilimandżaro czy odnaleźć budynek B/L w campusie Akademii Ekonomicznej (co zgodnie z organizatorskim planem okazało się piekielnie trudne). Pierwszy na mecie, która znajdowała się na Białoskórniczej, okazał się zwycięzca wcześniejszego sprint’u, co stanowić powinno niepodważalny dowód na jego „pare w nogach”. Oczywiście nie odbyło się bez awarii. Jeden śmiałek zdążył nawet w międzyczasie zaliczyć warsztat rowerowy. Dwie osoby nie ukończyły wyścigu, ale trasa była wymagająca, bo blisko 40km (w zależności od wybranej trasy). Mamy nadzieje, że nie zrazi to nikogo na przyszłość.
Po wszystkim odbyło się udekorowanie zwycięzców… i tym razem skromniejsze niż poprzednio, ale jednak - a po koronacji afterparty w Drodze do Mekki…
The Gladiators przygrywają współczesnym gladiatorom areny - ulic miejskich ;-)
Zwycięzcy Alleycat'a na podium - od lewej: Maciek Przestalski (drugie miejsce), Alina Kurek (pierwsza dama), Maciek Krawczyk (pierwsze miejsce), którego puściliśmy w skarpetkach ;-) Trzecie miejsce zajął Grzesiek Żmudziński, ale się zmył przed wręczeniem nagród, i nie ma go na zdjęciu...
Manifest zwycięzcy - Macieja Krawczyka - jak widać zaliczył, co było do zaliczenia, w czasie ok. 1:50h.
Trasa zwycięzcy: na niebiesko - start i meta, na zielono - punkty kontrolne. Całkowity dystans trasy zwycięzcy liczył ok. 38 km.
P.S.
Jeśli ktoś ma zdjęcia z wyścigu i chciałby się nimi podzielić - prosimy o kontakt
fajnie fajnie
się podobało, atmosfera dobra bardzo. pozdrawiam.
jeszcze raz wielkie dzięki za imprezę, szacuneczek dla zwycięzcy, pokazał że kondychę ma, ale następnym razem nie damy ci tak łatwo wygrać :D
mam nadzieje do zobaczenia na masie krytycznej a na pewno na następnym aleyu
No no frekwencja fixów coraz lepsza oby tak dalej ;) tylko żeby następnego aleya udało sie skończyć
spoko luz Garfild nastepnego alleya to skończysz w Warszawie:)
...dzięki, że znowu nie zawiedliście i ścigaj¹cy mieli się z kim ścigać :)
...a propo warszawki to ja już przecieram moj¹ now¹ ramke... ;)
tak trzymaj
Tak trzymaj Piko, rób co kochasz, pozdrówka dla Ciebie i Madzi.