W ogólnej degrengoladzie panującej wśród mebli miejskich służących do parkowania rowerów (czyli tzw. stojaków), przyzywczailiśmy się już do przypinania swoich bicykli do byleczego: znaków drogowych, latarni, płotów, etc. A kto może sobie pozwolić na taką ekstrawagancję - także do wszechobecnych "wirwikółek" - czyli stojaków, do których przypina się zazwyczaj tylko przednie koło, bez możliwości jednoczesnego spięcia ramy roweru, czy też przypięcia się z rowerem z koszykiem na przodzie.
Te niby-udogodnienia dla rowerzystów, najliczniej występują pod dużymi placówkami handlowymi, które przy okazji budowy parkingu na 1000 samochodów, robią gest przykręcając najtańszy i najgorszy "stojak" na 5-10 bicykli (który zajmuje tyle miejsca co 2 wózki na zakupy).
Wirwikółka pod sklepami lepiej sprawdzają się do wiązania psów niż rowerów (stojak na psy przy Astrze).
Są jednak miejsca, w których rowerzyści winni wymagać większej kultury i zrozumienia tematu. Są to przede wszystkim sklepy rowerowe - bo kto, jak nie sprzedawca rowerów powinien byc wzorcem przy tworzeniu udogodnień dla swoich kilentów? Komu, jak nie jemu winno zależeć na uznaniu wśród rowerzystów? Niestety, czasami lepiej unikać "wzorców", z jakimi można się spotkać we wrocławskich sklepach rowerowych.
Znany był (jest?) w środowisku przypadek sklepu rowerowego, z którego obsługa wyrzuca(ła?) klientów wchodzących z bicyklami, karząc im przypinać się do żałosnego wirwikółka na zewnątrz. - za co zasłużyli sobie na ksywę
chamy.
Prezentowany poniżej sklep nie wyrzuca klientów wchodzących z rowerami (jest tam też serwis). Na pytanie, jaką ksywę możnaby mu nadać za to, co zamontował z myślą o swoich klientach - każdy musi sobie sam na to odpowiedzieć...
... a lepsze stojaki gdzie? Ten sklep zainteresowany jest najwidoczniej głównie kilentami nie posiadającymi jeszcze roweru...
I to by było chyba na tyle w temacie promocji najgorszych rozwiązań - nielepsze zapięcie nielepszego stojaka. Ot, ciekawostka, jak można zwiększyć poczucie bezpieczeństwa rowerzysty - teraz jego rower nie zniknie już wraz ze "stojakiem"...
Możnaby zakładać, iż firma handlująca drogim, markowym sprzętem nie stawia raczej na klientów jeżdżących na tanich
makrokeszach - choć patrząc na zainstalowany przed sklepem parking, ciężko wyobrazić sobie drogi sprzęt przypięty do
tegoczegoś.
Możnaby również zakładać, że firma dysponująca sporym budżetem (patrz: kampania reklamowa na tramwajach) nie będzie bawić się w oszczędzanie na kawałku metalowej rury. Cóż, jak widać aspiracje i pieniądze nie idą tutaj w parze z pojmowaniem, zdawałoby się, oczywistych rzeczy.
Radek Lesisz