29 października 2009
Koniec z polowaniem na rowerzystów na Niskich ŁąkachOśrodek Szkolenia Motoryzacyjnego na Niskich Łąkach szkoli młodych mistrzów kierownicy jak skutecznie rozjeżdżać rowerzystów. Interwencja w tej sprawie (tekst poniżej - pozostawiamy bez komentarza) została skierowana do oficera rowerowego z początkiem wrzśnia b.r.
Chodzi o niejednoznaczne usytuowanie znaków "Droga wewnętrzna", a także o braki w oznakowaniu poziomym (za co odpowiedzialny jest zarządca drogi) - przejazdy P-11 w ciągu drogi rowerowej przez wyjazdy boczne, w tym z ośrodka szkolenia kierowców.
Dziś Daniel Chojnacki poinformował nas, że udało się wyznaczyć przejazd rowerowy w problemowym miejscu (foto w galerii). Mamy nadzieję, że położy to kres "polowaniu na rowerzystów", a każde takie zachowanie będzie wykroczeniem w myśl obowiązujących przepisów.
Temat: Polowanie na rowerzystów - prośba o interwencje
Do: daniel.chojnacki@um.wroc.pl
Szanowny Panie,
Jestem rowerzystą od kilkunastu lat codziennie dojeżdżającym do pracy. Korzystam ze ścieżek rowerowych jeśli tylko jest to możliwe, jeżdżę codziennie dłuższą trasą, by dla swojego bezpieczeństwa jechać drogami do tego przeznaczonymi. Na jednej z tych dróg byłem świadkiem trudnej do wyobrażenia sobie niebezpiecznej sytuacji. Chodzi o ścieżką rowerową biegnącą wzdłuż ulicy Na Niskich Łąkach.
Na tej ścieżce znajduje się skrzyżowanie (nie jestem pewien czy jest to skrzyżowanie w świetle Prawa o Ruchu Drogowym). Dokładną lokalizacja feralnego miejsca oznacza litera A na mapie tutaj. Ścieżkę rowerową przecina w oznaczonym miejscu bezimienna droga dojazdowa między innymi do Ośrodka Szkolenia Motoryzacyjnego na Niskich Łąkach 4.
Otóż zdaniem instruktorów wyżej wymienionego ośrodka szkolących kursantów, ścieżka rowerowa dokładnie w oznaczonym miejscu traci swoją ciągłość (przestaje istnieć) w momencie, gdy dochodzi do owej bezimiennej drogi. Zdaniem instruktorów skutkuje to tym, że rowerzysta nie ma prawo przejechać na rowerze przez ową drogę, powinien zejść z roweru, wtedy może liczyć ewentualnie na to, że zostanie mu ustąpione pierwszeństwo jako pieszemu. Rowerzyści jadąc ścieżką rowerową wzdłuż ul. Na Niskich Łąkach w naturalny sposób traktują ją jako całość i przejeżdżają przez owe felerne skrzyżowanie.
Instruktorzy pobliskiej szkoły nauki jazdy wiedzą świetnie o tym miejscu i urządzili sobie na nim polowanie na rowerzystów. Wygląda to tak: jeśli nadarzy się okazja - czyli ścieżką rowerową jedzie rowerzysta i zbliża do feralnego skrzyżowania, samochód szkoleniowy z kursantem w środku przecina drogę rowerzyście, hamuje z piskiem opon, po czym uprzejmy instruktor wyjaśnia kierującemu rowerem, że powinien on zejść z roweru, jeśli tego nie uczyni, kierujący samochodem ma w tej sytuacji pierwszeństwo przejazdu i jeśli "niechcący" potrąci rowerzystę jest to tylko i wyłącznie wina kierującego rowerem. Kursant będący w samochodzie jest informowany, że zgodnie z obowiązującym Prawem o Ruchu Drogowym każdy uczestnik ruchu ma prawo zakładać, że wszyscy uczestnicy ruchu drogowego znają i stosują odpowiednie przepisy, rowerzysta nieprawidłowo przejeżdżający przez drogę sam sobie jest winien, a kierowca samochodu ma prawo egzekwować swoje pierwszeństwo bez względu na możliwość spowodowania wypadku (słyszałem tą interpretację na własne uszy!).
Zostałem w ten sposób upolowany (mam świadków) i instruktor jazdy poinformował mnie, że (jego zdaniem) nieprawidłowo przejeżdżam przez drogę dojazdową do Ośrodka Szkolenia Kierowców i jeśli zostanę potrącony przez jego samochód to będzie to tylko i wyłącznie moja wina wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Mojej rozmowie z instruktorem jazdy (spokojnej i rzeczowej) przysłuchiwali się inni przypadkowo przejeżdżający rowerzyści, którzy powiedzieli, że podobne sytuacjiezdarzają się w tym miejscu bardzo często. Udałem się na plac manewrowy w celu porozmawiania z innymi instruktorami jazdy. Dowiedziałem się od nich, że doskonale orientują się w specyfice tego miejsca i wykorzystują je do "polowania" na rowerzystów. Robią to w obecności kursantów, którzy przy okazji dowiadują się jak należy "postępować" z innymi uczestnikami ruchu.
Według instruktorów jeśli kierujący samochodem ma pierwszeństwo, może je bezwzględnie egzekwować, jeśli zdarzy się wypadek - wina jest po stronie rowerzysty, który ponosi później wszystkie konsekwencje (także finansowe jeśli nie ma wykupionej polisy OC). Instruktorzy opowiedzieli mi przy okazji, że w tym miejscu zdarzył się już wypadek drogowy z udziałem rowerzysty, który zapłacił 200 zł mandatu i ze zniszczonym rowerem udał się na piechotę do domu (tej informacji nie mogę zweryfikować). Instruktorzy jazdy nie zgodzili się ujawnić swoich personaliów.
Bardzo proszę o pomoc w celu ustalenia, czy rzeczywiście ścieżka rowerowa wzdłuż ul. Na Niskich Łąkach traci swą ciągłość gdy dochodzi do drogi dojazdowej do Ośrodka Szkolenia Motoryzacyjnego. Jeśli tak jest, proszę o analizę tego miejsca pod katem, czy taka przerwa w ścieżce dla rowerów ma sens (moim skromnym zdaniem nie ma żadnego). Ulica na Na Niskich Łąkach jest rzadko uczęszczana przez samochody, z drogi dojazdowej do szkoły jazdy korzystają praktycznie tylko pojazdy z literą L na dachu. Byłoby to wspaniałe miejsce, by instruktorzy mogli pokazać kursantom jak należy się zachować dojeżdżając do miejsca, w którym odbywa się ruch rowerowy.
W tej chwili pokazują jak wystraszyć kierujących rowerami hamując z piskiem opon i stwarzając niebezpieczne sytuacje drogowe! Być może w feralnym miejscu brakuje odpowiednich oznaczeń. Zdaniem instruktorów nauki jazdy niewłaściwe oznakowanie drogi to świetny pretekst do takiego "polowania"!
Jeśli instruktorzy nauki jazdy są jednak w błędzie jeśli chodzi i interpretacje przebiegu ścieżki rowerowej w tym miejscu trzeba by to im jakoś wyjaśnić, myślę że kompetencje w tym względzie ma Policja Drogowa. Bardzo proszę o pomoc, zanim wydarzy się tragedia.
Co do etyki, metod postępowania instruktorów i tego jak szkolą przyszłych kierowców nie mogę się wypowiadać - po prostu brak mi słów. Czarno widzę poprawę kultury jazdy w Polsce. Kursant nabiera "odpowiednich" nawyków już na etapie szkolenia! Aż się boję pomyśleć, ilu kursantów zostało w ten sposób "wyszkolonych".
Być może instruktorzy nauki jazdy mają rację w zakresie przebiegu ścieżki rowerowej w tym miejscu - być może jest ona źle i/lub niejednoznacznie oznakowania (nigdy bym na to nie wpadł że nagle kończy mi się droga rowerowa i zaczyna 3 m dalej, choć prawo jazdy kategorii B zrobiłem w 1990 r.) Przerażające jest to, że uczą nowych kierowców egzekwowania pierwszeństwa przejazdu bez względu na ewentualne skutki. Miałem pierwszeństwo, przejechałem człowieka, sąd mnie uniewinnił - więc sumienie mam czyste.
Z poważaniem,
M. S. (personalia do wiadomości redakcji)
Wyróżnienia w tekście od redakcji
No cóż...
Nie pierwszy i nie ostatni przykład na to, kto w Polsce siada za kółkiem - bulwersujące! Na szczęście coś się udało zdziałać - gratuluję determinacji.
Tak przy okazji: "ścieżka" to jest w lesie przez dziki wydeptana. Jeździmy po DROGACH dla rowerów, trzymajmy się prawidłowej terminologii, zwłaszcza w oficjalnych sytuacjach. pozdrawiam!Ted |
normalka
z tym że ludzie z kółkiem wymuszają spotkałem się nie raz najgorsze jest to że takie osobniki czasami nawet sobie nie zdają sprawy że ja wywracając się z roweru lądując na bruk mogę się połamać a oni i tak będą wymuszać np pierwszeństwo konrad |
Nie cieszyłbym się bo nie jest lepiej a nawet gorzej
Poproszę autora listu o ustalenie nazwiska instruktora .
Postaramy się aby ten instruktor stracił pracę w WORD skoro nie zna art17 PoRD o włączaniu się do ruchu.
" Art. 17.
1. Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego oraz przy wjeżdżaniu:
1. na drogę z nieruchomości, z obiektu przydrożnego lub dojazdu do takiego obiektu,...2. Kierujący pojazdem, włączając się do ruchu, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz ustąpić pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu."---Linia P11 nie jest dla rowerzysty a dla kierowcy.Rowerzysta jeśli nie miał przed drogą znaku C13a/C16a kończącego ddr ma prawo jechać dalej tak jakby to była ddr.
W punktu widzenia prawa brak linii P11 jest korzystny dla rowerzystów bo zdejmuje z nich odpowiedzialność za złamanie art33.4 " Na przejeździe dla rowerzystów, kierującemu rowerem zabrania się: 1. wjeżdżania bezpośrednio przed jadący pojazd;"
Jeśli instruktor twierdzi ze brak linii P11 zwalnia go od ustępowania pierwszeństwa rowerzystom to należałoby sprawdzić czy ma on tam znak D6a (D6b) ( przejście i (lub) przejazd dla rowerzystów) ). Podejrzewam ze nie ma tam żadnego znaku.
Jeśli jest to instruktor ma ciepło bo znaki pionowe są ważniejsze niż poziome. Jeśli nie ma to ma jeszcze cieplej bo wjechał na ddr a nie na przejazd rowerowy z naruszeniem art 17 o włączaniu się do ruchu.
Dotąd rowerzysta był bardziej prawnie chroniony bo nie musi ustępować pojazdom wyjeżdżającym z posesji czy drogi dojazdowej traktując to jako zwykły wyjazd a nie skrzyżowanie.
Rowerzysta nie ma prawa wjeżdżać na przejazd rowerowy bezpośrednio przed pojazd.
Zatem paradoksalnie wymalowanie przejazdu komplikuje sytuację prawną rowerzysty gdy dojdzie do wypadku.---Zdjęcie nie pokazuje gdzie stoi znak A7 (ustąp pierwszeństwa) i czy w ogóle jest. Jeśli jest przed przejazdem to instruktor ma cieplutko. Jeśli go nie ma to ma cieplutko bo instruktor wie, że zbliża się do ddr czyli że będzie przecinał drogę publiczną.Jeśli będzie się tłumaczył (gdyby był nowy) ze nie wiedział ze tam jest ddr to i tak ma cieplutko bo art 17 nakłada w takiej sytuacji obowiązek szczególnej ostrożności przy włączaniu się do ruchu.
Pieszy miał tam dużo gorszą sytuacje prawną z racji braku pasów a jeśli jest znak A7 to instruktor jet częściowo chroniony .Ale to jest właśnie powód dla którego jak podejrzewam nie postawiono tam znaku A7 bo na drogach dojazdowych i wyjazdach nie stawia się ich .
--------No ale wróćmy do sytuacji obecnej. Kierowca jeśli nie ma znaku A7 to nie dostanie też znaku D6a (D6b) . Liście i śnieg przykryje linię P11 i nic się w sytuacji rowerzysty nie zmieni. Jak łatwo zauważyć nie namalowano tam zebry. To jest dobra praktyka bo zebry na rzadko uczęszczanych ulicach to marnowanie pieniędzy. nawet wzdłuż tak ruchliwej ulicy jak Ślężna nie maluje się pasów dla pieszych bo pieszy ma prawo przechodzić na skrzyżowaniach jeśli nie ma tam pasów a do przejścia ma więcej niż 100 metrów. Brak zebry usypia czujność kierowcy a sytuacja pieszego jest gorsza niz rowerzysty bowiem kieroca nie musi mu ustępować pierwszeństwa.
Niestety żyjemy w chorym kraju i mamy chore PoRD . Dochodi tu do nieszcześliwego zbiegu okolicznosći z lukami w prawie.
Jęli kierowca nie będzie znał różnicy między drogą dojazdową i publiczną i zechce wymusić swoje rzekome pierwszeństwo na pieszym to może dojść do wypadku.Tu jest swoisty pat prawny.
Dlatego od lat jestem zwolenkiem rezygnowania z wywalania pieniedzy w takich miejscach na oznakowanie poziome.
Należy na wyjeździe 50 cm przed "przejazdem" postawić znak D6b a przed ulicą Na niskich Łąkach A7. Ze względu na to ze jeżdżą tam kursanci niezwracający uwagi na znaki należy pd D6b zamontować znak ostrzegawczy A24 (Rowerzyści). Czyli potrzebne są dwa słupki i 3 znaki. Inna wersja korzystniejsza dla rowerzystów to przed "przejazdem" A7+A24 (Ustąp pierwszeństwa+ Rowerzyści) i na drugim słupku przed jezdnią A7. Koszt ten sam a nie trzeba będzie co roku malować znaków poziomych. Rowerzysta nie będzie musiał zastanawiać się czy ma pierwszeństwo na przejeździe którego atm po prostu nie będzie a bezie ddr na wyjeździe. Z punktu widzenia kierowcy będą diw informacje czytelne ze ma ustąpić rowerzyście i ze tam są rowerzyści bo na znak D6b ( przejście +przejazd) nikt nie zwraca uwagi. Zatem będzie taniej i na dodatek bezpieczniej. W małych miasteczkach znak A24 jest stosowany powszechnie a we Wrocławiu jest do nich jakaś awersja.
Tu prośba do oficera o zmianę podejścia do używania znaku A24. Znak pionowy (lico) kosztuje 40-60 zł a gmina ma zapewne zniżki w Zaberdzie. Malowanie poziome ściera się w pół roku lub częściej jeśli jest zapiaszczona droga.
Malowanie poziome przy dwóch malowaniach rocznie tego miejsca będzie kosztowało 500-700 zł a niczego nie załatwia.
Jak udowodniłem wyżej niedługo poziome będzie zakryte a pionowego tam nie ma,. Choć malowanie nie obciąża budżetu przeznaczonego na ddr to i tak jest to marnowanie kasy, którą dział ZDiuM zajmujący się znakowaniem mógłby przeznaczyć na prawidłowe i skuteczne oznakowanie pionowe.
Mogę wymienić listę miejsc gdzie oznakowania pionowego nie ma wcale, lub jest wykonane tak, że nie jest zauważane.
benek |
Nie do wiary...
Byłem tam kilka dni temu i raportuję: dodatkowe oznakowanie jest owszem wymalowane, ALE TYLKO NA JEDNYM z przejazdów, w dodatku nie na tym prowadzącym do szkoły jazdy! Pozostałe dwa są dalej nie oznakowane. Jadę tam jeszcze raz, bo może miałem zwidy akurat, wierzyć się nie chce...Ted |
A jednak.
No tak, jednak miałem zwidy :] Mea culpa, pasy są. A że nie widać ich było pod liśćmi, to już całkiem inna sprawa.Ted |
|