14 stycznia 2011
UrbanCard: było lepiej, jest gorzejKilka osobistych spostrzeżeń w nawiązaniu do artykułów Gazety Wyborczej: Bilet aglomeracyjny - niby jest, a jakoby go nie było, Bilet aglomeracyjnie zintegrowany, ale nie do końca oraz Pociągiem po mieście pojedziemy taniej - od marca, opisujących utrudnienia, jakie czekają na chcących podróżować po Wrocławiu transportem kombinowanym MPK + PKP + rower.
Pierwsze z nich pokrywa się dokładnie z cytowanymi w artykułach wypowiedziami mieszkańców: po wprowadzeniu Karty Miejskiej UrbanCard podróżowanie na tzw. bilecie aglomeracyjnym (bilet miesięczny MPK + znaczek dopłaty aglomeracyjnej PKP) jest utrudnione. Wcześniej kartonowy bilet MPK oraz znaczek na PKP kupowałem sobie pod domem w Leśnicy – wszystko w jednym kiosku. Potem przyszła nowoczesność.
Po odbiór Karty Miejskiej musiałem udać się na pl. Legionów – jedynym, klaustrofobicznym punkcie sprzedaży na całe 650-tysięczne miasto. W kiosku w Leśnicy dowiedziałem się, że znaczka na PKP już tu nie dostanę – kioskarz tłumaczył, że wstrzymano jego dystrybucję we wszystkich punktach, oprócz biura UrbanCard na pl. Legionów. Musiałem udać się tam ponownie i odstać swoje w sporej kolejce. I dowiedziałem się, że znaczek opisany i nalepiony na UrbanCard jest ważny tylko z paragonem zakupu. Dlaczego? „Bo datę na znaczku mogę podrobić, a paragonu już nie” – jak olśnił mnie kontroler w Kolejach Dolnośląskich. Nie byłoby to komiczne, gdyby nie fakt, że datę na znaczku wypisuje pani w biurze UrbanCard, paragon nie jest dokumentem uprawniającym do podróżowania, a w XXI wieku łatwiej podrobić druki maszynowe, niż wpisy ręczne. Tak wygląda nowoczesny, zintegrowany system biletowy. Było lepiej, jest gorzej.
Drugie spostrzeżenie: za pomocą niekorzystnej taryfy pasażer skutecznie zniechęcany jest do podróżowania koleją po mieście. Niska sprzedaż (zainteresowanie) oferty łączącej bilet miesięczny na MPK i PKP jest także tego pokłosiem. Przykład? Aby móc korzystać z kolei na terenie Wrocławia, zmuszany jestem do zakupu biletu na wszystkie linie MPK – min. za 80 zł (jako osoba, której nie przysługują zniżki). Nie rozumiem, dlaczego znaczka na PKP nie można łączyć z biletem na dwie linie – za 48 zł?
Przecież ktoś, kto dojeżdża z dalekich dzielnic (Psie Pole, Leśnica, Pracze, Świniary, Wrocław Zachodni…) do centrum miasta, często ma do celu bardzo blisko i nie musi już przesiadać się dwa, czy trzy razy. W zupełności wystarczyłby mu bilet na jedną, bądź dwie linie! Czyżby w mieście bano się konkurencji PKP, czy też może miasto chce zarobić tych parę marnych groszy nawet kosztem tych, którzy mogliby szybciej i taniej podróżować po mieście bez samochodu?
I na koniec jeszcze jeden przykład braków w planowaniu transportu. Chodzi o podróżowanie kombinowane: rower + kolej. Obecnie to mało popularny, lecz jak najbardziej rozwojowy sposób łączenia środków transportu.
Nie istnieje dziś żadna oferta dla chcących regularnie przewozić rower w pociągu w obrębie miasta, u wszystkich przewoźników. Za każdym razem trzeba kupować osobny bilet – za 5 zł. Warto tu wspomnieć, że SKM w Gdańsku i ZTM w Warszawie (obsługujące także stołeczną SKM) przewozi rowery za darmo. W równie opłakanym stanie wygląda sprawa bezpiecznego przechowywania rowerów na stacjach kolejowych – nie ma takiej możliwości i nie zanosi na zmiany (także po remoncie Dworca Głównego).
Jesteśmy w czołówce najbardziej zakorkowanych miast w Europie. Nie zmienią tego kolejne usprawnienia dla aut. Jedyną szansą jest przekonanie kierowców do zmiany zachowań transportowych. Na przykład do podróżowania po mieście koleją. Niestety, powtarzana mantra Ratusza, że mamy najlepsze w Polsce warunki do rozwoju tej formy transportu miejskiego, nie przekonuje jakoś kierowców. Problem leży w tym, że miasto nie potrafi nawet wykorzystać tego, co już jest (jakkolwiek jest to niedoskonałe). Pod hasłami postępu mieszkańcy są za to zniechęcani do przesiadania się na kolej, a ci, którzy już z niej korzystają, odczuwają kolejne utrudnienia.
Radek Lesisz
Wygaszanie popytu
Jak widać podróże kolejowe na bilecie komunikacji miejskiej cieszyły się zbyt dużym zainteresowaniem, a przecież wiadomo, że po mieście mają jeździć jedynie słuszne wildopociągi DeutscheBahna w barwach MPK, to jak tu wspierać marszałkowskie Przewozy Regionalne. Później by się okazało, że wildopociągi nie są potrzebne i co wtedy? Tomek P. |
Do Tomka P.
Może trochę do rzeczy zamiast spiskowej teorii dla ciemnego luda?Roman |
darmowe rowery w pociągach....
ach, wakacje w 3mieście - rower pod pachę, hop hop na dworzec, 20 minut SKM, wysiadka gdzieś w Gdańsku - do wyboru plaża, dolina Radości, lasy Oliwskie, w Sopocie również super lasy, którymi można wrócić do Gdyni. Albo w stronę Wejherowa pośmigać, również wrócić SKM. I tak od Słupska do Tczewa. Genialna sprawa. Jeszcze przed drogą powrotną kiełbachę w którymś z pobliskich lokali i mamy TAKIE wakacje ;)MU |
bilet miesięczny mpk - pkp
Po pierwsze nie ma już PKP poza Inter City. Po drugie znaczek naklejony na urbankarcie jak i paragon to wielka ściema, ponieważ na znaczkach nie zawsze kasjerki wpisują daty, tylko same nr znaczka. Po trzecie, nie wszyscy naklejają znaczek na kartę i przez to można zarówno wziąć znaczek razem z paragonem kogoś znajomego, ponieważ na paragonie nie ma imienia i nazwiska posiadacza karty i znaczka wraz ze zgodnym numerem.KOL |
|