Rowerowy Wrocław
Gdy przyjechaliśmy do Wrocławia utknęliśmy w gigantycznym korku. Remont ulicy Kazimierza Wielkiego – ulicy okalającej Stare Miasto - skutecznie wstrzymywał ruch. Nasz hostel, na nieszczęście, znajdował się właśnie przy tej ulicy. A co gorsze znajdował się po jej drugiej stronie. Na odcinku 500 metrów nie było miejsca, przy którym moglibyśmy zawrócić – wszędzie zakazy. Również zakazy zatrzymywania się. A jeśli już był jakiś parking, to wszystkie miejsca zajęte.Dwustumetrowy odcinek pokonywaliśmy przez godzinę. Nie pozostało nic innego, jak siedzieć w dusznym samochodzie z zamkniętymi oknami.
Gdy wreszcie udało nam się wydostać, porzuciliśmy samochód. Oczywiście spacerowaliśmy, ale by zaoszczędzić czas i mieć jeszcze więcej przyjemności ze zwiedzania, wypożyczyliśmy rowery. W samym centrum Wrocławia znajdują się dwie wypożyczalnie (do dwóch udało nam się dotrzeć), ale każdy hostel także dysponuje swoimi rowerami.
Wrocław to idealne miasto do jazdy na rowerze. Na tyle duże, że chce się korzystać z roweru, ale również na tyle małe (w porównaniu z Warszawą na przykład), że przejazd z jednego końca miasta na drugi zajmuje wprawionemu rowerzyście maksymalnie 40 minut. Dogodnie położony – żadnych gór i wzniesień, po prostu płasko. Jedyny mankament to wąskie drogi, ale rowerzyści aktywnie działają na rzecz uwzględniania ich potrzeb podczas planowania przestrzeni. Są przecież takimi samymi (jeśli nie lepszymi, bo bardziej cichymi, szybszymi i mniej zanieczyszczającymi powietrze) uczestnikami ruchu drogowego.
„Wrocław – miejsce spotkań” - tak reklamuje się miasto. Gdy spotykałam we Wrocławiu przyjaciół i znajomych, tylko jedna osoba była bez roweru. Dagmara i Ania prosto z jogi przyjechały na stylowych holenderkach. Struna ze swoim góralem, który wkrótce pakował w pociąg, by zabrać go ze sobą na wakacje. Nawet Tomek, którego spotkałam zupełnym przypadkiem na ulicy Świdnickiej, jechał jednośladem. Sugeruję więc zmianę istniejącego hasła. „Wrocław – miejsce spotkań rowerowych” – tak powinno ono brzmieć. W centrum wszystkie parkingi rowerowe są zajęte, latarnie„oklejone” są rowerami. Rowery śmigają po mostach i kładkach. Skojarzenie Wrocławia z Amsterdamem jest tu więc jak najbardziej słuszne. Nie tylko ze względu na ilość mostów, ale też ilość rowerów. Może hasło „Wrocław polskim Amsterdamem”?
Wypożyczyliśmy rowery i jeździliśmy bez ładu i składu – to tu, to tam. Głownie objeżdżaliśmy wrocławskie wyspy. Jak się później okazało zostały opracowane specjalne turystyczne trasy rowerowe. Niestety trafiliśmy na nie już po powrocie do domu. Nie ma jednak tego złego – następnym razem, gdy będziemy we Wrocławiu, wiemy już gdzie ich szukać. Portal „Rowerowy Wrocław” rowery.eko.org.pl – nie tylko podaje różne informacje na temat rowerów, ale też zachęca do poznawania miasta z perspektywy jego historii. Wrocławscy rowerzyści opracowali sześć tras tematycznych. Można zwiedzać centrum i parki, jak również oglądać pomniki i architekturę. Istnieje trasa poświęcona najnowszej historii miasta –
twierdzy Wrocław - Festung Breslau. Wokół miasta są dwa pierścienie linii obronnych. Do dziś zachowały się elementy umocnienień, fortów, schronów i bunkry. Sami wrocławianie odkrywają przeszłość tego miasta – każdy kojarzy swoje miasto właśnie zFestung Breslau . Spacer tą trasą jest trudny i długi, dlatego rower jest najlepszym środkiem do jej zwiedzania. Nie tylko dla przyjezdnych, ale również dla miejscowych.
Różne osoby, instytucje i inicjatywy zachęcają przyjeżdżających do Wrocławia turystów, by poznawali miasto z perspektywy jego mieszkańców. „Act like native” apelują ulotki leżące w HosteluCinnamon. Poza jadaniem w knajpach dla miejscowych, chodzeniem na wrocławskie koncerty i imprezy (sprawdzaj stronę
PIK), koniecznie też należy po prostu wsiąść na rower, by wraz z tysiącami jeżdżących pokazywać władzom, że rowerzyści (miejscowi i przyjezdni) także żyją we Wrocławiu.
Anna Czyżewska, Wirtualna Polska
http://www.polskajestfajna.wp.pl/kat,98754,title,Rowerowy-Wroclaw,wid,10251690,wiadomosc.html