link_mdr


doreta bez recepty
duomox bez recepty
izotek bez recepty

prasa
2009 :
  1. 1 - 12 |
  2. 13 - 24 |
  3. 25 - 36 |
  4. 37 - 48 |
  5. 49 - 60 |
  6. 61 - 72 |
  7. 73 - 84 |
  8. 85 - 96 |
  9. 97 - 108 |
  10. 109 - 109 |
  min min min min min min min min min min min min
08 listopada 2009

Jadąc samochodem, czuje się jak w puszce. Woli rower (5-11-2009) GW

Jadąc samochodem, czuję się jak w puszce. Odizolowany, zamknięty, obcy. Co innego podróżując rowerem. Czuję zapach, poznaję ludzi, a potem wrzucam rower na pakę samochodu albo na wielbłąda i jadę dalej - mówi Marcin Korzonek, założyciel pierwszego polskiego portalu rowerowego, informatyk, podróżnik i społecznik

Mieszkanie Marcina na Biskupinie. Na ścianie pokoju emaliowana tabliczka: "ul. Realizowanych Marzeń".

- To oryginał, ale nie wiem, z jakiego miasta. Przytargał ją przed laty brat i stała się moim mottem życiowym - mówi.

Noc pod fabryką rowerów

Przejechał na rowerze kilkadziesiąt tysięcy kilometrów po egzotycznych i odległych krajach. Zdobywał wysokie przełęcze i wjeżdżał na alpejskie szczyty, pokonywał pustynie, dotarł pod piramidy.

- Jak każde dziecko chciałem zostać podróżnikiem - wspomina. - Stało się to możliwe dzięki rowerowi.

Na pierwszą wyprawę wyruszył z Wrocławia do Pęgowa pod Obornikami Śląskimi. Miał 10 lat i wytęskniony nowy rower. Był prezentem od mamy, która spędziła z tego powodu noc pod fabryką rowerów w Bydgoszczy. Marcin marzył o pojeździe typu kometa lub wagant, mamie udało się kupić mistrala, ale on i tak był szczęśliwy.

Już podczas pierwszej podróży złapał gumę, bo zapakował na bagażnik za dużo gruszek. Poza tym okazało się, że w fabryce źle zamocowano linkę przerzutki. Wrócił ze zniszczoną obręczą, pokrzywionymi szprychami i z wytartym przez linkę logo roweru.

Od tej pory sam przygotowuje rower do jazdy. Potrafi go rozmontować i zmontować do ostatniej śrubki. Nawet w markowym sprzęcie wymienia podzespoły, dopasowując pojazd do własnych potrzeb.

- Na razie zagadką są dla mnie jedynie hamulce hydrauliczne, ale niebawem i je rozgryzę - mówi.

Nie tylko biegun

Na początku lat 90. trafił na książkę Marka Kamińskiego "Nie tylko biegun". To było to! Zaczął myśleć o własnych wyprawach. Wtedy wszystko jeszcze było trudne, brak sprzętu, doświadczenia, pieniędzy. Ale najgorsze, że nie mógł znaleźć kompana. Wreszcie dołączył do organizowanej przez himalaistę Bogdana Jankowskiego wyprawy na półwysep Kola.

- Wprawa była bardzo egzotyczna, a najstarsze góry świata, słabo spenetrowane Chibiny, dały mi niezłą szkołę - wspomina.

Wreszcie poznał na politechnice Piotra Wacławskiego. W 1996 roku razem wyruszyli w Alpy.

- Największy wycisk dostaliśmy, wjeżdżając z pełnym obciążeniem na przełęcz Hochtor, 25 kilometrów serpentynami - opowiada Marcin.

Po wjechaniu na przełęcz zrzucili sakwy, zmienili opony i ruszyli na Hundstein - szczyt w Alpach Anizyjskich, 2400 metrów w nad poziomem morza.

Potem były kolejne wyprawy.

1997 rok: Nordkapp, 60 dni, 5600 kilometrów.

1998 rok: najdłuższa - z Wrocławia pod piramidy - ponad 6000 kilometrów w trzy miesiące.

- Najbardziej czadowe były pustynie Syryjska i Negew w Izraelu - wspomina. - Upał taki, że kierownica parzyła palce, i wiatr jak z piekarnika. Do tego doszła biegunka, żegnałem się już z życiem.

Przetrwał, ale odtąd zabiera na wyjazdy potężną apteczkę.

Przybysz z kosmosu

W podróżach najbardziej podnieca go nieznane. Możliwość nawiązywania kontaktów, poznawania innych ludzi i ich obyczajów, smakowania nowych potraw.

- Jadąc samochodem, czuję się jak w puszce. Odizolowany, zamknięty, obcy - opowiada. - Jeżdżąc z plecakiem, też jestem jednym z miliona turystów. Co innego podróżując rowerem. Czuję zapach, poznaję ludzi, a potem wrzucam rower na pakę samochodu albo na wielbłąda i jadę dalej.

W Azji, północnej Afryce, a zwłaszcza w krajach arabskich traktują go jak przybysza z kosmosu. Gdy zatrzymuje się i siada na poboczu koło roweru, żeby odpocząć, zawsze ktoś się nim zainteresuje.

- Rozmawiamy, często na migi, poznajemy się, stajemy się sobie bliscy. To dopiero jest podróżowanie! - dodaje Marcin.

Żegnałem się już z życiem

1999 rok, z dwoma kolegami. Najpierw koleją transsyberyjską przez Rosję do Chin i dalej na rowerach do Pakistanu. 1400 kilometrów, 50 dni, w tym wjazd na 4733 m n.p.m. Jako pierwsi Polacy przejechali na rowerach słynny Karakorum Highway.

- Nie było bezpiecznie, myśleliśmy nawet o zakupie broni - wspomina Marcin. - Mieliśmy szczęście, ale jeździliśmy między czołgami.

Dzień po ich wyjeździe z Pakistanu przeprowadzono tam zamach stanu.

2001 rok, 1300 kilometrów tureckim wybrzeżem. - Nie wyobrażałem sobie, że tam są aż takie góry! Dopiero potem odkryłem Google Map. To teraz podstawa w planowaniu trasy.

2002 rok, Trans Gobi, wyprawa z Jackiem Hugo-Baderem przez mongolską pustynię - 1100 kilometrów w 19 dni.

2003 rok, Tunezja, od wybrzeża po Saharę. 800 kilometrów w 28 dni.

2006 rok, Kirgizja i Uzbekistan.

- Dopiero na bezdrożach Tien-Szan poczułem się jak nomad. Kiedy przenosiłem rower przez rwący potok, utrzymać się w pionie pomagali mi jeźdźcy na koniach.

Bitnet znaczy internet rowerowy


Kto wie, czy to nie było jeszcze trudniejsze niż przejazd przez pustynię.

- Kiedy w 1993 roku kupiłem sobie pierwszego górala, o kolarstwie górskim nie mieliśmy w Polsce pojęcia - mówi.

Z amerykańskich książek można było się dowiedzieć nawet tego, jak przejechać kałużę na wytyczonej trasie: środkiem, a nie bokiem, by nie zniszczyć ścieżki jeszcze bardziej. W Polsce nie było tras, nie było sprzętu, nie było serwisów. Marcin zaczynał właśnie studiować informatykę.

- Załapałem się na początki rowerowego internetu, czyli bitnet - opowiada. - Wymyśliłem, że poprzez sieć będę zdobywać i przekazywać informacje o rowerach.

Założył pierwszą polską domenę rowerową, która ze strony poświęconej kolarstwu górskiemu stała się portalem. Dziś www.wRower.pl ma już 16 lat

- Jest najstarszy, choć już nie największy - mówi Marcin. - Ale z hobby zrobiłem miejsce pracy. Po latach społecznikostwa i pracy na etacie sam sobie daję zatrudnienie.

Wcześniej zbierał pieniądze na wyprawy, pracując jako administrator sieci w różnych firmach. Teraz zarabia na życie, pisząc o rowerach. Testuje crossy, trekkingi, mountainbikesy i ich podzespoły. Produkującym je firmom sprzedaje powierzchnię reklamową w portalu.

Nie jestem rowerowym ekstremistą

Oprócz tego Marcin żegluje, chodzi po górach, także tych najwyższych w Indiach i Nepalu, no i działa społecznie.

Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy wrocławskiego środowiska rowerowego. Jak wielu rowerzystów jest oczywiście uważany za wariata, który wybierając dwa kółka, odrzucił dobrodziejstwa cywilizacji. On sam uważa, że wchodząc dwa lata temu do zarządu Koalicji Stowarzyszenia "Wrocławska Inicjatywa Rowerowa" stał się jej głosem rozsądku.

- Nie jestem rowerowym ekstremistą i często jeżdżę samochodem - mówi Marcin. - Nie wykorzystuję roweru jako środka transportu ze względów ekologicznych, ale z powodów czysto praktycznych. Po prostu nie chcę stać w korkach. Nie jestem maniakiem ekologii, tylko staram się żyć rozsądnie, świadomie wykorzystując ekonomiczne zalety chronienia środowiska.

Jeździ samochodem na gaz, myjąc zęby, nie leje bez sensu wody, segreguje tylko niektóre śmieci, przede wszystkim zużyte baterie i makulaturę. Resztę wrzuca do jednego kubła, bo w okolicy, gdzie mieszka, nie ma pojemników na surowce wtórne.

- Jestem pragmatykiem - przekonuje, choć wielu ludzi podejrzewa go o bujanie w chmurach.

Jest jeszcze parę pustyń

Rowerowy interes na razie się kręci, choć jak przyznaje Marcin, przydałby się inwestor, który pomógłby mu odświeżyć szatę graficzną portalu.

- Starałem się o dotację unijną, ale nie wyszło. Teraz startuję w kolejnych konkursach i przygotowuję nowe trasy rowerowe - mówi. - Następne wyprawy mam już w planach. W końcu zostało jeszcze trochę pustyń do przejechania...

Agata Saraczyńska
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw



ilosc komentarzy:
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ - dnia 2024 - 04 - 26
     
   
lista pozostałych artykułów w dziale prasa
  1. 1 - 12 |
  2. 13 - 24 |
  3. 25 - 36 |
  4. 37 - 48 |
  5. 49 - 60 |
  6. 61 - 72 |
  7. 73 - 84 |
  8. 85 - 96 |
  9. 97 - 108 |
  10. 109 - 109 |
  1. W Łodzi pojawiły się pierwsze w Polsce duchy rowerów (3-11-2009)
  2. Wrocławianin szkolił Etiopczyków, jak założyć firmę (2009-11-04) GW
  3. Miasto na rowerach (3-11-2009) onet.pl
  4. [WAW] Nowy dworzec tylko dla rowerów pod PKiN (05-11-2009) GW
  5. Jadąc samochodem, czuje się jak w puszce. Woli rower (5-11-2009) GW
  6. Rowerzyści, przybyło nam... stojaków! (09-11-2009) wfp.pl
  7. Co o rowerze policjant wiedzieć powinien (12-11-2009) rzepa
  8. Jednak oficer pełną gębą (25-11-2009) GWroc
  9. [WAW] Kierowco, płać i jedź (04-12-09) rzepa
  10. Nie wszystkich cieszą rowerowe stojaki we Wrocławiu (08-12-09) GWroc
  11. Politechnika: Profesor Antoni Klajn potrzebuje pomocy (23.12.09) GW
  12. To będzie rok dwóch kółek we Wrocławiu (30-12-2009) SPGW
 
home
o nas
działania i opinie
miasto
rekreacja
biblioteka
warto wiedzieć
aktualności
prasa