30 maja 2005
[WARSZAWA] Masa Krytyczna 2005: ponad 2,5 tysiąca cyklistów (27.05.2005) Gazeta WyborczaBlisko 2,5 tysiąca cyklistów przejechało w piątek przez opustoszałe ulice Warszawy. Rekordowa "masa krytyczna" nie sparaliżowała miasta, ale jej uczestnicy dawno nie bawili się tak dobrze
Prawdziwa z nas dziś masa, tylko termin nie ten - utyskiwał Marek, 18-latek z Bielan, tuż przed startem peletonu z placu Zamkowego. - Jest długi week-end i na ulicach samochodów dziś jak na lekarstwo. Nie będzie korka - mówił z żalem. Według Marka dopiero porządny zator uświadomiłby władzom miasta, że powinny zadbać o cyklistów. Zgodnie z jego przewidywaniami Masa Krytyczna tym razem nie zatamowała ruchu nawet na głównych arteriach i bardziej przypominała radosny happening niż protest. Na rowery wsiedli młodzi i starzy, bogaci i biedni. Ośmioletnia Julka Muszyńska, która przyjechała w towarzystwie taty Mundka, torowała sobie drogę na małym niebieskim salto. Właścicielom profesjonalnych górali za kilkanaście tysięcy złotych dotrzymywali tempa starsi państwo na odrapanych rometach. Tegoroczny maturzysta Bartosz Zaborowski odbywał właśnie premierowy przejazd skonstruowanym przez siebie rowerem poziomym, a organizator tegorocznej Masy Krytycznej Marcin Myszkowski ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze swój popsuty jednoślad zastąpił niebieskim rowerem plażowym. Roześmiani cykliści, w asyście policjantów z drogówki, przejechali ze Starego Miasta do Puławskiej w kierunku Ursynowa, gdzie długo kluczyli wokół ścieżki rowerowej przy al. Komisji Edukacji Narodowej. Dlaczego akurat tam? - Ursynów wydaje się dzielnicą przyjazną rowerzystom. Jest tu mnóstwo ścieżek. Problem w tym, że wyłożone są kostką brukową, która już po pierwszej zimie zaczyna odstawać. O wiele lepsze są ścieżki z asfaltu - tłumaczył Marcin Myszkowski. Na Ursynowie brakuje mu też stojaków przy stacjach metra. Domaga się też ścieżek w centrum i przy głównych arteriach miasta, np. przy Puławskiej. Czy urzędnicy z ratusza odpowiedzą na apel? Cykliści mają nadzieję, że tak. - Jeśli nie, będą musieli się liczyć z kolejnymi przejazdami. Masy będziemy urządzać tak długo, aż wywalczymy ścieżki - zarzekał się Marcin Myszkowski.
Prawie trzygodzinny przejazd zakończył się na placu Zamkowym kilka minut po godz. 21. Do "mety" dotarli też rowerzyści z Ursynowa, którzy na widok "masy" spontanicznie wyciągali rowery i przyłączali się do peletonu.
Karolina Kowalska
za: http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,2734523.html
|