16 czerwca 2005
Policjant nie pomógł rannemu rowerzyście (14.06.2005) Gazeta Wyborcza Policjant, którego bmw zderzyło się rowerzystą, zamiast zawieźć rannego do szpitala, odstawił go do komisariatu. Tam wlepiono mu mandat i dopiero wówczas rowerzysta mógł pojechać na pogotowie
Połowa maja, plac Dominikański. Rowerzysta, 26-letni Tomasz, jedzie od ulicy Traugutta i skręca w lewo w Piotra Skargi. W tym samym czasie kierowca bordowego bmw wjeżdża na plac trasą WZ i skręca w lewo. Nie widzą się, bo rozdziela ich tramwaj. Gdy przejedzie, obaj ruszą i rowerzysta wyląduje na masce auta.
- Byłem w szoku. Krwawiłem na twarzy. Kierowca bmw zaproponował mi, abym wszedł do jego samochodu i włożył rower do bagażnika. Tak zrobiłem, bo myślałem, że odwiezie mnie na pogotowie. Tymczasem zawiózł mnie do komisariatu drogowego na Hubską. W trakcie jazdy dzwonił do swojego kolegi, policjanta. Po przyjeździe na Hubską czekaliśmy na niego. Gdy dojechał, obaj panowie weszli na komendę, a mnie dopiero później poprosili. Policjant przesłuchał mnie i dał mi stuzłotowy mandat. Potem zaproponował odwiezienie mnie na pogotowie.
Rowerzysta z pomocy policji nie skorzystał. Do szpitala przy ul. Kamieńskiego dotarł sam. Tam stwierdzono u niego złamanie kości ramieniowej. Założono mu sześć szwów na twarzy i na trzy tygodnie gips na rękę. - Dwa dni byłem w szpitalu, potem wyszedłem na własną prośbę - mówi pan Tomasz. - Do dziś musze jeździć na rehabilitację.
Kierowcą bmw jest funkcjonariusz z komendy na Krzykach. - Gdy doszło do wypadku, policjant był po służbie - mówi Artur Falkiewicz z Biura Prasowego KWP. - Funkcjonariusz nie stwierdził, aby rowerzysta był w szoku, i do komendy zawiózł go za jego zgodą. Tam Tomasz N. przyznał się do spowodowania wypadku i przyjął mandat.
- Na jakiej podstawie kierowca stwierdził, że nie byłem w szoku? Przecież doznałem poważnych obrażeń - denerwuje się pan Tomasz. - Gdy trafiłem na komisariat, nie myślałem o tym, czyja to była wina, chciałem jak najszybciej trafić do lekarza, dlatego zgodziłem się na mandat.
Ojciec rowerzysty złożył skargę na zachowanie policji. W tej sprawie zostało już wszczęte postępowanie wyjaśniające.
- Dla tego policjanta ważniejszy był mandat niż zdrowie człowieka - mówi rozgoryczony ojciec pan Tomasza.
Dla Gazety
asp. Sławomir Kulikowski, rzecznik prasowy Wydziału Ruchu Drogowego, Komendy Stołecznej Policji
W przypadku takiego zdarzenia kierowca samochodu powinien był wezwać policję i karetkę pogotowia. Pojazdy powinny były pozostać na miejscu, o ile nie zagrażały bezpieczeństwu innych; jeśli zagrażały, mogły być przesunięte na bok, ale miejsce ustawienia pojazdów należało zarysować kawałkiem cegły lub oznaczyć kamykami, albo w inny sposób. Jeżeli policja wskazała sprawcę bez ustalenia okoliczności wypadku, to błąd.
Marian Maciejewski
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,2766557.html
|
|
|
|
|