link_mdr


doreta bez recepty
duomox bez recepty
izotek bez recepty

prasa
2007 :
  1. 1 - 12 |
  2. 13 - 24 |
  3. 25 - 36 |
  4. 37 - 48 |
  5. 49 - 60 |
  6. 61 - 72 |
  7. 73 - 84 |
  8. 85 - 93 |
  min min min min min min min min min min min min
18 listopada 2007

Holender bez roweru? Niemożliwe (12-11-07) GW Lublin

Mieszkańcy Tilburga jeżdżą nim wszędzie. Pracują w Amsterdamie? To na rowerze jadą na pociąg. Potem wracając z pracy, zajeżdżają do supermarketu i potem na jednośladzie objuczonym siatkami albo pudłami z zakupami wracają do domu.

Rower to w Tilburgu środek transportu nr 1. Mieszkaniec miasta nie może normalnie funkcjonować bez roweru. To najbardziej praktyczny pojazd. - Dlatego, że tu nie ma żadnych wzniesień. Inaczej Holendrzy za bardzo by się męczyli - uważa Bartek Sawulski, lublinianin studiujący w Tilburgu już piąty rok.

Miasto jest pocięte gęstą siecią ścieżek rowerowych. Tylko na kilku głównych ulicach dominują samochody. Reszta ruchu ulicznego jest podporządkowana rowerzystom. Wystarczy jeden znamienny przykład.

Pół roku temu władze miasta zdecydowały o przebudowie ulicy Spoorlaan, przy której leży główny dworzec kolejowy. To jedna z najbardziej ruchliwych dróg w centrum Tilburga. Czy przebudowa miała poprawić ruch samochodów? Nic podobnego. Zlikwidowano jeden pas ruchu, aby... ścieżka rowerowa była szersza i odseparowana od jezdni (wcześniej była częścią pasa ruchu). I nie było słowa sprzeciwu ze strony kierowców.

- Najważniejsza jest wygoda ludzi. A ponieważ większość z nich jeździ na rowerach, to przebudowano ulicę, żeby było wygodniej rowerzystom - uważa Bartek.

W godzinach szczytu samochody na Spoorlaan czasem stoją w korku. I nikt nic sobie z tego nie robi. Kierowcy nie są tu najważniejsi.

Znaczenie rowerów dla życia mieszkańca miasta pokazują okolice dworca przy ulicy Spoorlaan. Obok dworcowego budynku zaczyna się parking dla rowerów, który ciągnie się około sto metrów. Trudno powiedzieć, ilu rowerzystów parkuje tam swoje pojazdy. Może ich być tam ponad tysiąc. Skąd ich się tyle bierze? Zostawiają je ci, którzy uczą się lub pracują w innych miastach. Po powrocie z pracy jadą na zakupy i do domu.

Rowery Holendrów mogą wydawać nam się dziwne. Przypominają wyglądem stare "damki". Najczęściej brakuje im ręcznych hamulców i przerzutek. Zwykle mają zamocowany kosz lub torby na zakupy. Na ogół duża zębatka i łańcuch schowane są pod metalową osłoną, która w czasie jazdy niemiłosiernie się obija o pojazd. Widywałem w Tilburgu mnóstwo rowerów zardzewiałych, zdezelowanych, niemiłosiernie skrzypiących. Dlaczego?

Kupno "górala" jest zwyczajnie nieopłacalne. Powód jest prosty. Kradzieże rowerów to chyba jedyny wyraźny przejaw przestępczości w Tilburgu. - Czasami blokada, którą rowerzysta przypina swój pojazd do stojaka, jest więcej warta niż sam rower - uważa Bartek Sawulski. Jeżeli młody człowiek po piątkowej nocy na mieście wrócił do domu zupełnie innym rowerem, to rodzice niczemu się nie dziwią. - Dla Holendrów to właściwie nie kradzież, tylko pożyczenie - wyjaśnia Bartek.

Ceny rowerów są różne: od 160 euro w komisie przez 40 euro z ogłoszenia w tamtejszym akademiku po 10 euro. Wypożyczenie pojazdu w wypożyczalni pod dworcem kosztuje 8 euro za dobę. W dodatku swój rower można zostawić praktycznie wszędzie, a w centrum są trzy duże podziemne parkingi dla jednośladów. Cena za postój? Nic, postój gratis.

Ścieżki rowerowe to świętość. Są wyraźnie wydzielone i nie wjeżdżają na nie samochody, nie chodzą nimi piesi (chyba że nie ma chodnika, co nie jest wcale rzadkie). Na skrzyżowaniach są światła dla samochodów, pieszych i rowerzystów. Sygnalizacja jest ustawiona tak, że najbardziej uprzywilejowani są ci ostatni. Zielone światło świeci się dla nich nawet... późno w nocy, gdy wracają do domów po kilku piwach.

- Policja nie poluje na podchmielonych rowerzystów? - zapytałem Bartka. Odpowiedzi wysłuchałem z niedowierzaniem.

- Chyba taki delikwent musiałby jeździć wężykiem. Dopóki nie sprawia zagrożenia, to policja nic mu nie zrobi.

Przyszedł czas, aby zaprezentować czytelnikom efekty mojej podróży do Tilburga. Sami ocenicie, czy dzięki wzorom z Holandii możemy poprawić jakość życia w naszym mieście. Zobaczycie też, jak bardzo nasze miasta są podobne i jak bardzo różne. A czasem napiszę też o tym, co jest w Tilburgu, a u nas jest zupełnie nie do pomyślenia.

Ja byłem w Tilburgu. A gdzie byliście i co widzieliście wy? Co według was można przenieść do Lublina? Piszcie e-maile na adres marcin.bielesz@lublin.agora.pl lub redakcja@lublin.agora.pl. Czekam też na telefony: 0 - 81 537 90 37.

Marcin Bielesz
Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin
http://miasta.gazeta.pl/lublin/1,86258,4666922.html


ilosc komentarzy:
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ - dnia 2024 - 04 - 29
     
   
lista pozostałych artykułów w dziale prasa
  1. 1 - 12 |
  2. 13 - 24 |
  3. 25 - 36 |
  4. 37 - 48 |
  5. 49 - 60 |
  6. 61 - 72 |
  7. 73 - 84 |
  8. 85 - 93 |
  1. Groningen to miasto rowerów. A Gorzów? (13-11-07) GW Gorzów Wlkp
  2. Freiburg wsiada na rowery, tylko zazdrościć (15-11-07) GW Zielona Góra
  3. Rower potrzebny na co dzień i od święta (18-11-07) GW Olsztyn
  4. Holender bez roweru? Niemożliwe (12-11-07) GW Lublin
  5. Groningen: w jedną noc utrudniono ruch samochodów w śródmieściu (11-11-07) GW Gorzów Wlkp
  6. Rower w Barcelonie, spacer w Norymberdze (24-10-07) GW Kraków
  7. O segregacji i promilach u rowerzystów (25-10-07) GW Kraków
  8. Przystanek Warszawa-Berlin. Rowerem codziennie do pracy? (23.11.07) GW Wawa
  9. Berlin - miasto parków przyjaznych naturze (19-11-07) GW Wawa
  10. Oto komunikacyjny cud w stolicy Niemiec (18-11-07) GW Wawa
  11. Jak się jeździ rowerem przez Tallin (21-11-07) GW Białystok
  12. Zatrzymaj ruch jednym przyciskiem (28-11-07) DZ
 
home
o nas
działania i opinie
miasto
rekreacja
biblioteka
warto wiedzieć
aktualności
prasa