23 listopada 2007
Jak się jeździ rowerem przez Tallin (21-11-07) GW BiałystokW Estonii to rower jest pojazdem uprzywilejowanym. A widząc rowerzystę przed przejazdem przez ulicę kierowca musi się zatrzymać. Dobrze przeczytaliście. Przed przejazdem.
W Tallinie nie trzeba bowiem zsiadać z roweru zbliżając się do ulicy. Ścieżki, zazwyczaj prowadzone równolegle do chodników, nie urywają się nagle przed krzyżówką i nie zaczynają znów kilkanaście metrów za skrzyżowaniem. Każda z tras rowerowych płynnie przecina ulicę. I praktycznie na każdym ze skrzyżowań obok sygnalizatora świetlnego z ludzikiem zawieszony jest drugi - z rowerzystą. Myli się jednak ten, kto sądzi, że drogi rowerowe w Tallinie istnieją "od zawsze".
- Budowa ścieżek w mieście zaczęła się tak naprawdę jakieś pięć lat temu - opowiada mi Reilika Lelov, która wraz z mężem Toomasem prowadzi wypożyczalnię rowerów na tallińskiej starówce. - Początkowo było z nimi wiele problemów, bo miasto za bardzo nie wiedziało, jak je planować. Dochodziło więc do sytuacji, że ścieżki nie łączyły się ze sobą, nie tworzyły sieci. A to jest dla rowerzystów najważniejsze. By rowerem dało się dojechać z osiedli do centrum. Dopiero teraz, po kilku latach, możemy mówić o sieci ścieżek.
Na dowód Reilika sięga po wydaną w tym roku mapę Tallina dla rowerzystów. Trasy z największych blokowisk - Mustamäe na zachodzie i Lasnamäe na wschodzie w stronę starówki prowadzą wzdłuż głównych ulic. Na rowerową wycieczkę, oczywiście po ścieżce, możemy wybrać się też do położonego na obrzeżach skansenu w Rocca al Mare czy do popularnego miejsca wypoczynku, jakim jest nadmorska dzielnica Pirita - wiedzie tam jedna z najbardziej malowniczych ścieżek poprowadzona nad samym brzegiem Bałtyku. Nigdzie nie ma też problemów ze stojakami. Swój jednoślad możemy bez problemu zaparkować przez sklepami czy urzędami. I jest tak nie tylko w Tallinie, ale i w innych estońskich miastach (choćby w uniwersyteckim Tartu, w którym rowery widać na każdym kroku).
- W Białymstoku ciągle nie możemy doczekać się sieci ścieżek. Często zamiast asfaltu, którego domagają się rowerzyści, do ich budowy używa się kostki brukowej. Do tego problemem jest brak dobrych rozwiązań na skrzyżowaniach - mówię Reilice.
- Nie, u nas od razu do budowy używano asfaltu. A jest jeszcze jedna ciekawostka. Tam, gdzie jest za wąsko na wytyczenie odrębnej ścieżki, pas na skraju jezdni, szeroki na około metr, przeznaczany jest pod drogę dla rowerów - odpowiada mi.
Tallińczycy orientują się w ścieżkach znakomicie. Sama mapa zaś została wydana głównie z myślą o... turystach. Prócz tras zaznaczono na niej atrakcje, o które możemy zahaczyć podczas rowerowych przejażdżek po Tallinie. Rowery cieszą się bowiem niesłabnącą popularnością przez cały rok.
- Sezon mamy na okrągło. Oczywiście największe zainteresowanie jest latem, kiedy dochodzi do sytuacji, że nie mamy na stanie ani jednego ze stu rowerów. Ale i jesienią są osoby, które biorą rower na kilka godzin. Czy nawet zimą, kiedy wstawiamy do rowerów opony z kolcami.
Opowieść opowieścią. Warto byłoby jednak przekonać się, jak ze ścieżkami jest w praktyce. Godzinna przejażdżka wystarcza, by stwierdzić, że rowerzysta w Tallinie nie musi sobie zawracać głowy ani wrednymi kierowcami, ani staruszkami czy matkami z dziećmi spacerującymi po ścieżkach rowerowych.
Andrzej Kłopotowski
http://miasta.gazeta.pl/bialystok/1,35235,4693524.html?nltxx=1077692&nltdt=2007-11-22-02-06
|