link_mdr


doreta bez recepty
duomox bez recepty
izotek bez recepty

prasa
2007 :
  1. 1 - 12 |
  2. 13 - 24 |
  3. 25 - 36 |
  4. 37 - 48 |
  5. 49 - 60 |
  6. 61 - 72 |
  7. 73 - 84 |
  8. 85 - 93 |
  min min min min min min min min min
27 grudnia 2007

Wrocław chce mieć miejskie rowery (27-12-2007) GW

Wrocław ma już oficera rowerowego, a w przyszłym roku dostanie 1000 rowerów do darmowych przejażdżek. Oficera ściągnięto z Irlandii, a pomysł na publiczne wypożyczalnie rowerów z metropolii europejskich, takich jak Lyon i Paryż. To pierwszy taki projekt w Polsce

Oficer rowerowy Daniel Chojnacki w urzędzie miejskim pracuje od tygodnia, ale dostał już bojowe zadanie: stworzyć w przyszłym roku sieć publicznych wypożyczalni-stacji rowerowych.

Pomysł jest prosty: w całym mieście są stojaki z rowerami. Wszystkie jednoślady wyglądają tak samo: pomalowane w barwach Wrocławia, czyli na żółto i czerwono, z koszykami, wyposażone w GPS, czujniki uszkodzeń, nieprzebijalne opony i osłonkę na łańcuch, żeby się cykliście nogawki od spodni nie pobrudziły.

Jeśli chcemy wyciągnąć rower ze stojaka, musimy włożyć do panelu sterującego kartę czipową (dostaniemy ją np. w kioskach lub w Biurze Informacji Turystycznej) i wstukać PIN. Potem już możemy rozkoszować się faktem, że korzystamy z pierwszego indywidualnego transportu publicznego. Na dodatek darmowego, przynajmniej przez pierwsze pół godziny. Po upływie tego czasu albo płacimy za dalszą jazdę, albo odstawiamy rower do stacji i bierzemy następny.

Chojnacki: - Zależy nam na tym, żeby rower miał jak najwięcej użytkowników. Ma jeździć, a nie stać pod domem wypożyczającego. W Paryżu też pierwsze 30 minut jazdy jest za darmo, a potem trzeba płacić. Co godzinę więcej.

Stacji rowerowych ma być na pierwszym etapie około 100. Zostaną umiejscowione wokół Starego Miasta oraz w miejscach generujących ruch - przy sypialniach Wrocławia, stacjach kolejowych i autobusowych, uczelniach wyższych.

Chodzi o to, żeby dojazd ze stacji do stacji nie był dłuższy niż pół godziny. - Dzięki temu będzie można przejechać za darmo cały Wrocław. To szansa na stworzenie najtańszego środka transportu miejskiego - mówi nadzorujący projekt rowerowy Rafał Guzowski, dyrektor departamentu infrastruktury i gospodarki.

Nad jego sprawnością ma czuwać całodobowy serwis. Jak rower się popsuje, serwisanci natychmiast go wymienią. Na razie największym wyzwaniem dla autorów projektu jest zabezpieczenie pojazdów przed kradzieżą. Zdaniem Chojnackiego trzeba będzie wprowadzić jakiś system identyfikacji użytkowników rowerów.

System wypożyczalni-stacji rowerowych (Vélo'v) testuje od dwóch lat Lyon. Składa się on z sieci 157 stacji oraz ponad 2000 rowerów. W ciągu pierwszych 10 miesięcy mieszkańcy przejechali na rowerach 4 mln km. Każdy jednoślad był statystycznie wypożyczany przez 15 osób dziennie.

- Ci, co przesiądą się na rowery, będą zdrowsi, oszczędzą pieniądze i czas, bo nie będą stali w korkach - zachęca oficer Chojnacki.

Marzy mu się, żeby wsadzić na siodełka rowerowe nie tylko uczniów i studentów, ale także poważnych dyrektorów. Skoro mężczyzna w garniturze dojeżdżający do pracy rowerem nikogo nie dziwi w Lyonie, dlaczego miałby być uznany za ekscentryka we Wrocławiu.

Dyrektor Guzowski twierdzi, że na rowerze jeździ, ale tylko rekreacyjnie. Do pracy woli dojeżdżać samochodem lub tramwajem. W garniturze na siodełko nie wskoczy. - Ja mam tylko stworzyć możliwość tym wszystkim, którzy chcą zamienić samochód na rower - broni się. - Wielbicieli rowerów na pewno jest w naszym mieście dużo, choć myślę, że nasz projekt będzie szczególnie dobrze przyjęty przez młodych wrocławian i turystów.

* * *
Pierwszy oficer rowerowy

Beata Maciejewska: Jakie wykształcenie ma pierwszy oficer rowerowy Wrocławia?


Daniel Chojnacki: Skończyłem budowę dróg i lotnisk na Politechnice Wrocławskiej. Swoją pracę magisterską poświęciłem koncepcji tras rowerowych dla Jeleniej Góry. Rower to moja wielka pasja.

Podobno praktykował Pan już na stanowisku oficera rowerowego?

- Tak, w irlandzkim mieście Cork. Pracowałem przez rok w tamtejszym urzędzie miejskim jako Cork Cycle Officer. Takie stanowisko ma od dawna każde większe miasto w Niemczech i Holandii, ale w Cork też byłem pierwszym oficerem rowerowym.

Czym się Pan zajmował?

- Projektowałem nowe trasy i parkingi dla rowerów. Zorganizowałem akcję "Rowerem do szkoły i pracy", największą paradę rowerową w historii miasta (z pokazami cyrkowymi i teatralnymi), opiniowałem miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, a nawet stworzyłem w urzędzie miejskim grupę cyklistów. Było nas dwudziestu.

Przejęliście władzę?

- Prawie. Przeforsowaliśmy budowę porządnego, zadaszonego parkingu przy urzędzie miejskim.

Dlaczego Pan wrócił z Irlandii? Nie podobało się tam Panu?

- Było świetnie, szefowie dawali mi dużo swobody. Ale gdy zadzwonił dyrektor Guzowski i zaproponował pracę we Wrocławiu, długo się nie zastanawiałem. Po pierwsze, jestem patriotą i chciałbym pracować we własnym kraju, po drugie, PiS akurat przegrał i można było wrócić (śmiech), po trzecie, Wrocław to miasto z ogromnym potencjałem dla rowerzystów. Na razie niewykorzystanym. Po czwarte, moi irlandzcy szefowie powiedzieli, że w każdej chwili mogę wrócić.

Pierwsze Pańskie zadanie bojowe we Wrocławiu już znamy. A następne?


- Będę planował następne trasy rowerowe, integrował różne środki transportu z rowerowym, koordynował budowę parkingów rowerowych w mieście, zajmował się szeroką promocją jazdy na rowerze.

Ile kilometrów tras rowerowych ma Wrocław?

- Za mało. Około 140 km, a powinno być pięć razy więcej. Myślę, że w przyszłości będzie.

Beata Maciejewska
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4791311.html


ilosc komentarzy:
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ - dnia 2024 - 05 - 02
     
   
lista pozostałych artykułów w dziale prasa
 
home
o nas
działania i opinie
miasto
rekreacja
biblioteka
warto wiedzieć
aktualności
prasa